sobota, 26 października 2013

Ratomir Wilkowski - Neopogaństwo, Rodzimowierstwo i Pseudorodzimowierstwo

Witam ;)

Ratomir Wilkowski, żerca Rodzimego Kościoła Polskiego zaproponował nam publikację swoich artykułów. Jako, że znam te teksty i uważam je za warte uwagi, oraz znam tego człowieka i szanuję go pojawi się tu kilka słów Ratomira. 
Chciałbym również samego autora z tego miejsca serdecznie pozdrowić, sława! 

Pozdrawiam wszystkich i zapraszam do lektury,
Wołchw Witomysł.

Neopogaństwo, Rodzimowierstwo i Pseudorodzimowierstwo

...Czyli o błędnych przekonaniach na temat rodzimowierstwa pochodzących z zewnątrz.

Jako rodzimowierca stosunkowo często spotykam się ze stanowiskiem, wykazującym niezrozumienie podstawowych pojęć związanych z reprezentowanym przeze mnie systemem wyznaniowym. Potoczne, a przy tym niezbyt precyzyjne określenie "neopogaństwo" mylone jest (lub wręcz błędnie traktowane jako synonim) z "rodzimowierstwem". To drugie z kolei dość powszechnie, częściej łączone jest z polityką (zazwyczaj z poglądami skrajnie prawicowymi lub wręcz skrajnie nacjonalistycznymi), niż kojarzone z rzeczywistą wiarą... Czym tak naprawdę jednak jest neopogaństwo, tudzież rodzimowierstwo, a czym nie jest? W czym te dwa pojęcia wykazują podobieństwa, a w czym różnice? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w niniejszym felietonie.

Podstawowe pojęcia
Rodzimowierstwo najprościej rzecz ujmując, to system wierzeń etnicznych (zarówno minionych jak i współczesnych, zawsze jednak nawiązujących do konkretnego systemu wierzeń etnicznych - opartych na mitologii i wierzeniach lokalnej społeczności, występujących w obrębie danej grupy kulturowej), odwołujących się zazwyczaj do tradycji przedchrześcijańskich.1 Samo pojęcie powstało ze złączenia dwóch słów: "wiara" w znaczeniu zespołu zasad, na których opiera się pogląd na świat oraz "rodzima" czyli właściwa danej społeczności, regionowi - pochodząca z danego narodu, plemienia, ojczyzny, macierzy, domu, miejsca, itd.2 W przypadku rodzimowierstwa słowiańskiego (słowianowierstwa) chodzi tu głównie o odwołanie się do tradycji wspólnot słowiańskich (czasem jednak z elementami opartymi na rodowodzie celtyckim, germańskim, pruskim - czyli dawnych plemion zamieszkujących obecne tereny Polski, a których kultury - dla których wspólnym mianownikiem była świętość Natury - wzajemnie się przenikały). Opiera się ono głownie na religii funkcjonującej wśród Słowian przed chrystianizacją (choć pewne odłamy rodzimowierstwa czerpią także inspiracje zarówno z późniejszych elementów wierzeń, trwających w folklorze ludowym w opozycji do chrześcijaństwa), jak również z wcześniejszego dorobku pozostałych, dawnych kultur etnicznych (tworzących korzenie tradycji słowiańskiej na długo przed pojawieniem się chrześcijaństwa).3
Neopogaństwo (czasem błędnie neopoganizm) to powszechne, acz niezbyt precyzyjne zbiorowe określenie współczesnych systemów wierzeń, odwołujących się zarówno do etnicznych (zazwyczaj przedchrześcijańskich lub określanych przez chrześcijan jako pogańskie) religii danego regionu lub kraju, jak i powstałe współcześnie, całkowicie od podstaw (nie koniecznie sięgając do żadnego konkretnego systemu wierzeń etnicznych/pierwotnych) lecz wykazujące ogólne cechy pogańskie - np. klasyfikowane są jako politeizm.4 Jak sama nazwa wskazuje neopogaństwo to swoiste nowe pogaństwo, a więc w przeciwieństwie do rodzimowierstwa nie musi ono np. wykazywać najmniejszej nawet ciągłości historycznej z wierzeniami, do których się odwołuje, jak też w równej mierze czerpać może z kilku różnych systemów wierzeń etnicznych (tudzież nawet z żadnego) tworząc całkiem nowy, odrębny system. W przypadku neopogaństwa wyraźny związek z jedną tylko grupą kulturową, etniczną, nie jest kwestią specjalnie istotną.5
Reasumując - choć w pewnych aspektach oba te pojęcia wzajemnie się przenikają, to zarówno neopogaństwo jak i rodzimowierstwo (a tym bardziej rodzimowierstwo słowiańskie), zasadniczo trudno traktować jako tożsame. Co więcej - w ramach każdego z nich, mówić można o bardzo wielu różnych systemach wyznaniowych, zasadniczo nie będącymi nawet w połowie ruchami tak jednorodnymi - zwartymi ideowo i wyznaniowo - co np. chrześcijaństwo (a przecież nawet ono, pomimo tego nie uniknęło na przestrzeni wieków pewnym rozwarstwieniom, w konsekwencji czego współcześnie wyodrębnić możemy wiele jego odmian, wspólnot czy Kościołów). Tego rodzaju różnorodność szczególnie wyraźna jest w nie dogmatycznych (lub w znikomym stopniu to wykazujących) systemach rodzimowierczych, nie roszczących sobie prawa do jedynej słusznej wykładni i czy ściśle określonej teologii. Z tego choćby szczególnie względu, formułowanie pewnych ogólnych tez na temat całego neopogaństwo czy rodzimowierstwa, może okazać się nieprawdziwe lub wręcz krzywdzące dla wielu wpisujących się w ten nurt systemów wyznaniowych (analogicznie, całkowicie nietrafione, może okazać się formułowanie opinii o całym ruchu, na podstawie jednego tylko związku, ogólnie wpisującego się w dany nurt - analogicznie zaś nawet w ramach samego chrześcijaństwa spotykać można rożne, mniejsze lub większe, bardziej lub mniej radykalne, jego nurty), że o poszczególnych osobach nie wspomnę...

Rodzimowierstwo rzeczywiste i pseudorodzimowierstwo
Do kolejnych, dalszych, znacznie gorszych przekłamań, prowadzić mogą jednak jeszcze inne sytuacje (np. polegające na łączeniu danych systemów wyznaniowych z tym, co w rzeczywistości z kwestiami wyznaniowymi związku nie ma). Powszechny całościowy obraz neopogaństwa, a tym bardziej rodzimowierstwa (zwłaszcza słowiańskiego), szczególnie wypacza np. utożsamianie go z satanizmem lub nacjonalizmem. W pierwszym przypadku jest to zazwyczaj wynikiem tzw. młodzieńczego buntu i chęci przeciwstawienia się lub wręcz zanegowania wyniesionego z domu, często narzucanego przez rodziców, dotychczas kultywowanego systemu wyznaniowego. Osoba taka, przechodząc kolejno przez płytko rozumiany satanizm (znacznie częściej ateizm lub agnostycyzm), fascynacje np. muzyką heavy metalową, w swych poszukiwaniach ostatecznie otrzeć się może o neopogaństwo. O ile jednak w pewnym wąskim zakresie, pewne jego ruchy mogą nawet odwoływać się w niektórych aspektach do satanizmu, to w żadnym razie nie znajduje on potwierdzenia w rodzimowierstwie. Szczególnie rodzimowierstwo słowiańskie, zasadniczo odrzucające wiarygodność chrześcijaństwa (jako niewłaściwego dla swojej grupy kulturowej), na tej samej zasadzie całkowicie odrzuca negacje jego przekazu w postaci satanizmu (jako cześć tej samej mitologii). Co więcej, nawiązując do przekazów źródłowych, już Aleksander Brückner - znany polski filolog i slawista, historyk literatury i kultury polskiej, pisał: "Słowianie nic o piekle ani żadnym diable nie wiedzieli, naw ani siedziba welów nie są piekłem ani Weles diabłem - to są nabytki chrześcijańskie". Tym samym więc, we własnej opinii, całkowicie odżegnują się oni od wszelkich mitów (i związków z nimi) związanych z szatanem. Co więcej - z innej strony - pewne oficjalne grupy reprezentujące nurt słowiańskiego rodzimowierstwa wychodzą wręcz z wyraźnego założenia, że wszyscy na swój (możliwy, dostępny dla siebie) sposób czczą tego samego Boga Najwyższego, choć sławiąc go pod różnymi imionami.
Całkowicie odrębną kwestię stanowi natomiast wiązanie muzyki heavy metalowej z reprezentowanym systemem wyznaniowym... Trudno bowiem wychodzić z założenia, że czyjeś osobiste preferencje muzyczne, filmowe, kulinarne, seksualne czy polityczne jednoznacznie determinują, w jakiego Boga dana osoba wierzy (tudzież, że stanowią one tym bardziej rzeczywiste źródło wiedzy o sposobie ich czci). Na tej podstawie powinniśmy bowiem np. wnosić, że wśród katolików nie powinni trafiać się np. żadni zwolennicy heavy metalu - a to czysty absurd.
W drugim przypadku, utożsamiającym omawiane systemy ze skrajnym nacjonalizmem, faszyzmem lub wręcz nazizmem, aspekt jest nieco bardziej złożony. Wymienione wyżej postawy społeczno-polityczne dla podbudowania swej ideologii odwołują się bowiem zazwyczaj do różnych sfer dziedzictwa narodowego - w tym także wyznaniowego. Z tego względu różne grupy, organizacje i stowarzyszenia o tego rodzaju charakterze, dla uwiarygodnienia swej działalności, sięgają zarówno (zależnie od charakteru) do katolickiego jak i pogańskiego, rodzimowierczego dziedzictwa w historii kraju. Przy czym nie stanowi żądnej tajemnicy, że pewne dziwne, ekstremalne, radykalne grupy (m.in. o tego rodzaju poglądach), trafić się mogą wśród najróżniejszych grup społecznych (w tym też wyznaniowych)... O ile jednak powszechnie nikt raczej nie stara się oceniać całego katolicyzmu przez pryzmat poglądów i działalności tego rodzaju grup jak np. Młodzież Wszechpolska czy Narodowe Odrodzenie Polski, to już w przypadku neopogaństwa czy rodzimowierstwa nikomu analogicznie nie nastręcza to specjalnie większych problemów.
Szczególną winę w kształtowaniu tego rodzaju fałszywego obrazu odgrywają niestety goniące za sensacją (czyt. tym co się akurat najlepiej sprzeda - nie koniecznie zaś zainteresowane przybliżeniem rzeczywistego wizerunku polskiego rodzimowierstwa) media. Nie zawsze natomiast ci co najgłośniej krzyczą, swoimi często skrajnymi poglądami wzbudzają największe kontrowersje, przez to będący szczególnie eksponowani przez owe media - a więc najbardziej widoczni dla opinii społecznej, stanowią rzeczywisty, reprezentacyjny, wiarygodny obraz większości, a co dopiero całości danego ruchu... Inna sprawa, że informując np. o tego rodzaju grupach, których ideologia w jakimś stopniu bazuje na katolicyzmie, piszą zazwyczaj po prostu o grupach nacjonalistów... Pisząc o analogicznych grupach uwiarygodniających swe sensu stricte polityczne cele odwołaniami np. do rodzimowierstwa, piszą już zazwyczaj o "pogańskich nacjonalistach", licząc na dodatkowy wymiar sensacji. A przecież polityka i wiara to w gruncie rzeczy dwie różne (choć w pewnych aspektach zapewne mogące wzajemnie się przenikać) sfery życia społecznego. W tym miejscu należy sobie bowiem jasno zaznaczyć, iż rzeczywiste neopogaństwo, a tym bardziej rodzimowierstwo, to systemy wyznaniowe w zdecydowanej większości skupiające się przede wszystkim na wierze (pomimo tego nawet, że pewne nieoficjalnie, bliżej nieokreślone, grupy - czy nawet poszczególne jednostki - starają się wykorzystywać ją do maskowania swoich rzeczywistych, czysto politycznych, celów). Czym innym są bowiem grupy polityczne i ich cele (dla których np. bogowie to jedynie symbole sił natury, a wierzenia ich słowiańskich przodków to wyłącznie element rodzimej kultury), a czymś zupełnie innym związki wyznaniowe (dla których sfera sacrum ma faktyczny wymiar i znaczenie duchowe) - inne bowiem będą priorytety i założenia związku wyznaniowego, a inne partii czy klubu politycznego...

Pozostałe nieścisłości i przekłamania
Jednym z najcięższych, powtarzających się co jakiś czas zarzutów jest to, jakoby pogaństwo legło u podstaw hitleryzmu. Niewątpliwie Hitler w swej polityce dopuszczał pewne elementy okultyzmu (a zapewne kilka osób z jego najbliższego otoczenia można wręcz uznać za fascynatów tegoż), ale chodziło tu głownie o te jego aspekty (nie koniecznie nawet związane choćby z mitologią nordycką czy nawet pogaństwem jako takim) mające zapewnić mu utrzymanie lub pogłębienie już posiadanej władzy (tudzież w opisany wyżej sposób uwiarygodnić jego polityczne aspiracje). Trudno tu jednak mówić o podstawach... Hitler dorastał w rodzinie katolickiej. Pomimo wyraźnej postawy antyklerykalnej, z spośród wyznań chrześcijańskich faworyzował protestantyzm (uznając go za najbardziej otwarty na reinterpretację). Co więcej, na potrzeby nazizmu został stworzony wręcz, specjalnie spreparowany system wierzeń oparty na terminologii chrześcijańskiej - tzw. "pozytywne chrześcijaństwo".6 Kwestie religijne bowiem (niezależnie od rodzaju) Hitler traktował głównie w sposób instrumentalny, użyteczny dla swej polityki. Rząd III Rzeszy po prostu zwyczajnie wykorzystywał wszystko to, co we własnym mniemaniu mogło wspomóc ich dążenia do dominacji (jak np. podpisanie konkordatu z Kościołem Katolickim). To co nie przystawało do tych dążeń, lub też wyraźnie mogło im zaszkodzić, było bezwzględnie eliminowane - nie bez powodu w 1937 roku politycy z NSDAP podjęli kampanię przeciw wszystkim tzw. organizacjom okultystycznym, które mogły stać się zalążkiem opozycji wobec nazizmu.
Kolejnym, w pewien sposób szczególnym bo sztucznie kształtowanym błędem, jest przedstawianie neopoganizmu jako rodzaj konsumpcjonizmu. Uzasadnieniem ma tu być rzymski hedonizm, który ostatecznie w starożytności doprowadził niby do upadku imperium. Czyż wówczas jednak oficjalnie dominującą religią w Rzymie nie było chrześcijaństwo, a barbarzyńscy najeźdźcy przede wszystkim właśnie poganami? Inna kwestia dotyczy tego, iż filozofia istniała w Rzymie tak długo jak istniało pogaństwo (w późniejszym okresie, aż do XIII wieku, chrześcijanie w tym względzie przerabiali głównie to co powstało wcześniej - przede wszystkim opierając się na pracach Arystotelesa i pomocniczo Platona). Znów też powraca kwestia mylenia pojęć - jeśli bowiem chcemy współcześnie mówić o konsumpcjoniźmie - postawie polegającej na nieusprawiedliwionej konsumpcji, tudzież uznawaniu jej za wyznacznik jakości życia - to czemu nie używać określenia konsumpcjonizm tylko innego, związanego z tematyka wyznaniową (zasadniczo traktującego zupełnie o czym innym)? Dla zdeprecjonowania (przez skojarzenia) tegoż drugiego, przez łączenie go z pierwszym?...
Kolejną stosunkowo często spotykaną krytyką pogaństwa są oskarżenia o bałwochwalstwo, w potocznym rozumieniu tego słowa znaczeniu - czyli o oddawanie bezpośredniej czci przedmiotom (posągom, elementom lub zjawiskom sił natury)... W tym jednak znaczeniu - żywcem przeniesionym ze średniowiecznego postrzegania etnicznych wierzeń przez chrześcijaństwo - analogicznie moglibyśmy obecnie paradoksalnie postrzegać też katolicyzm (z całym tym jego szeregiem świętych figur, obrazów czy magicznych przedmiotów zwanych relikwiami)... A przecież podobnie tak jak w katolicyzmie tak również w rodzimowierstwie czy nawet neopogaństwie nikt tak naprawdę nie uważa, że drewniana figura czy posąg, będące jedynie wyobrażeniem pewnego bytu, są mu rzeczywiście tożsame... Tak bowiem jak nie rozmawiamy z telefonem, a przez telefon, tak nie modlimy się do posągu, lecz do pewnego bytu wyższego (który w sporym uproszczeniu, dany posąg może symbolizować).
Innym, nie do końca prawdziwym zarzutem, z jakim z kolei często spotyka się samo rodzimowierstwo słowiańskie, jest posądzenie go antychrześcijańskość (przy czym nie powinno się tego mylić z antyklerykalizmem, w stosunku co do którego stanowisko większości tzw. innowierców, a zapewne także wielu chrześcijan, jest zapewne dość podobne). O ile jednak rodzimowierstwo jest "antychrześcijańskie", to zapewne nie bardziej niż większość innych niechrześcijańskich systemów wyznaniowych, ani też nie bardziej niż chrześcijaństwo jest antyrodzimowiercze, czyantyjakiekolwiekinnewyznaniowo... Zasadnicza różnica polegać może tylko na tym, że historycznie to chrześcijaństwo (szczególnie na tych ziemiach) przybyło z zewnątrz zwalczać pogaństwo, a nie na odwrót... Dodatkowo to monoteizm zasadniczo wyklucza możliwość wiary w innych Bogów (czy nawet różne postrzeganie Boga Najwyższego, będąc często systemem wyznaniowym dogmatycznie przekonanym o swym potencjalnym posiadaniu monopolu na tzw. prawdęobjawioną - co z kolei szczególnie sprzyja szerzeniu wszelkiego rodzaju nietolerancji) a nie politeizm (do którego najczęściej - czasem z wyraźnymi elementami panteizmu - zalicza się również rodzimowierstwo). To natomiast, że rodzimowiercy starają się zachować pamięć dawnych wydarzeń, z którymi nierozerwalnie związana jest rodzima kultura i religia, nie czyni z nich jeszcze w jakiś szczególny sposób antychrześcijańskimi...
Podobnie (głównie właśnie przez swą wyraźną etniczność), to nie rodzimowierstwo słowiańskie ma globalnie ekspansywny charakter. To nie rodzimowierstwo słowiańskie wychodzi z założenia o konieczności przekonania wszystkich do swoich racji. Wręcz przeciwnie - w rodzimowierstwie słowiańskim, które raczej trudno zaliczyć do systemów dogmatycznych, dość powszechny jest pogląd, że tak jak ludzie są różni (choćby przez uwarunkowania społeczno-kulturowe) tak dany, możliwy dostępny dla każdej z tych osób, sposób zbliżenia się do Boga Najwyższego może być różny. Co więcej - rodzimowierstwo słowiańskie zasadniczo nie wykazuje jakiejś specjalnej potrzeby "nawracania" czy werbowania nowych członków (a w konsekwencji nie podejmuje też żadnych specjalnych działań w tym kierunku). Generalnie wychodzi bowiem z założenia, że jeżeli ktoś odczuwa dostatecznie silny związek z pogańskim dziedzictwem swoich przodków, to prędzej czy później na to rodzimowierstwo i tak sam trafi... że rodzimowiercą się albo jest albo nie (bo rodzimowierstwo słowiańskie to nie tylko system wyznaniowy, ale również swego rodzaju filozofia życiowa) i kwestią pozostaje jedynie, kiedy dana osoba ostatecznie ten fakt (bycia lub nie rodzimowiercą) sobie uświadomi. Zresztą nawet prokatolickie organizacje, próbujące opisywać wszelkie (zarówno chrześcijańskie jak i niechrześcijańskie) mniejszościowe związki i grupy wyznaniowe (a więc szczególnie wyczulone na związane z tym wszelkiego rodzaju patologie), relacje z otoczeniem jednego z głównych formalnie zarejestrowanych związków rodzimowierczych określają jako "poprawne", wykazujące "brak izolacji, agresji", a także stwierdzają "brak danych na temat zagrożeń ruchu dla psychiki [jego] wyznawców".7
Częściowo zbieżne zagadnienia wynikać mogą z dość umownego (pozostającej w opozycji do siebie) podziału na tzw.religie objawione i naturalne - a konkretnie z prób dowiedzenia wyższości jednego systemu wyznaniowego nad innymi, w ramach przedstawionej wyżej klasyfikacji. Przedstawiciele tych pierwszych wychodzą z założenia, że to istoty boskie, niemal bezpośrednio, przekazują prorokom prawdy o świecie i bogach, które to prawdy zostają następnie spisane w świętych księgach. 8 Z kolei wyznawcy religii naturalnych (czyli istniejących niejako od zawsze, a dokładniej od początku historii danej grupy etnicznej czy narodu, opierające się na zmysłowej i pozazmysłowej obserwacji otaczającego nas świata - choć także w ich ramach spotyka się bezpośrednie relacje z istotami wyższymi - do których m.in. zalicza się rodzimowierstwo słowiańskie9) kontrargumentują, iż Natura (gdzie szereg Bóstw stanowi poszczególne aspekty natury lub poprzez te aspekty natury przejawia swe istnienie) nie potrzebuje żadnych domniemanych świętych ksiąg (co m.in. także nie sprzyja dogmatyzmowi), by jej prawa były respektowane. Dodatkowo w religiach naturalnych zazwyczaj nie występuje uniwersalizm mogący przyczynić się do powstania w nich jakiejś szczególnej (wspomnianej już wyżej - charakterystycznej zwłaszcza dla globalnych, monoteistycznych religii objawionych) tendencji do nawracania osób spoza danej grupy. Religie naturalne oparte są na tradycji, przekazywanej w ciągu pokoleń. Święte księgi nawet jeśli istnieją, są jedynie zapisem owej tradycji (nie uważa się ich za objawione czy też podyktowane przez istoty wyższe, jak ma to miejsce np. w przypadku monoteizmów pochodzenia semickiego, np. judaizmu, chrześcijaństwa czy islamu). 10 Z kolei samo pojecie religii objawionych - jako sposób klasyfikacji w głównej mierze oparty na subiektywnym założeniu wyznaniowym w ramach danej religii - jest coraz częściej krytykowane i zastępowane bardziej trafnym terminem religii założonych (czyli takich, których początki związane są z działalnością założyciela czy proroka - okres tej działalności uznawany jest za początek historii danej religii).
Rodzimowierstwu słowiańskiemu, z braku jego niedostatecznej znajomości, równie często zarzuca się prymitywizm. Wystarczy jednak zapoznać się choćby z zawartymi w nim koncepcjami zaświatów czy duszy by przekonać się, że jest zgoła inaczej. Koncepcje te swobodnie równać się mogą lub wręcz przewyższają analogiczne, spotykane obecnie w wielu innych, powszechnie znanych, globalnych systemach wyznaniowych. Niektórzy próbują natomiast dodatkowo umniejszyć znaczenie lub wręcz wartość rodzmiowierstwa słowiańskiego, opierając się na założeniu wyparcia jednego systemu wyznaniowego (względem posiadanej liczby wyznawców) przez inny, obecnie dominujący. Nie biorą oni jednak wówczas zupełnie pod uwagę, iż powszechność danego czynnika (czego odbicie znaleźć można choćby w prawie Kopernika-Greshama) wcale bynajmniej nie musi świadczyć o jego wyższości czy nawet przewadze, przedkładać się na jego rzeczywistą wartość...
Z drugiej strony w pewnych kręgach cały czas powszechnie pokutuje obraz polskiego rodzimowiercy, jako tego poganina biegającego po lesie w łapciach z łyka, w prosto skrojonej, ręcznie szytej, lnianej koszulinie (pomimo, że rodzimowiercą równie dobrze może być przysłowiowy sąsiad z za ściany, którego codziennie idącego do pracy mijamy w windzie). Wynika to najczęściej z kolejnego braku rozróżnienia pewnych zasadniczo dwóch różnych środowisk - tym razem wyznaniowego i grup odtwórstwa historycznego (zwanych potocznie bractwami rycerskimi). O ile i tym razem w pewnym zakresie członkowie jednego ze środowiska przenikać się mogą z drugim, to same środowiska raczej trudno uznać za tożsame (nawet pomimo tego, że o ile każdy rodzimowierca może być członkiem jakiegoś bractwa - i vice versa - o tyle wcale nie musi). W tym świetle całkowicie fałszywe byłoby więc stwierdzenie, że każdy odtwórca jest poganinem, a każdy poganin odtwórcą (choćby dla tego, że nawet radykalni katolicy bywają członkami bractw). Podobnie rzecz ma się odnośnie tzw. strojów historycznych. O ile osoby w takowych widuje się przy okazji różnego rodzaju obrzędów rodzimowierczych (co często ułatwia np. zbudowanie pewnego swoistego klimatu), to zasadniczo nigdy nie jest to wymogiem. Z drugiej strony o ile samo odtwórstwo traktować można jako rodzaj zabawy, hobby (formę pokazu przy okazji różnego rodzaju festynach), o tyle kwestia wiary (przynależności do systemu wyznaniowego) - powiedzmy sobie jasno i wyraźnie - zasadniczo już tym nie jest.
Kolejnym częstym zarzutem jest brak źródeł, choć zapewne nie brak przedmiotu badań... O ile bowiem od czasów A. Brücknera nie przybyło specjalnie tekstów źródłowych, to jednak zwłaszcza w ciągu ostatnich dwóch dekad odnotowano znaczny postęp wiedzy o Słowianach, wiążący się z przyrostem ilości źródeł archeologicznych, postępem metodologicznym, a także nową interpretacją źródeł pisanych, stanowiących wciąż główne oparcie w badaniu dziejów Słowian (w tym na płaszczyźnie religijnej). 11 Powszechnie też przyjęło się sądzić, że niewiele pozostało z dawnych wierzeń prasłowian... I rzeczywiście może się tak wydawać, biorąc pod uwagę bogactwo kulturowe naszych przodków, którego to znaczna część na przestrzeni wieków uległa zatraceniu. Z samych wierzeń zachowało się jednak wystarczająco wiele, by nadal pozostały one żywe (czego współcześni rodzimowiercy są najlepszym dowodem). Przyczyniają się do tego nie tylko zapiski ówczesnych kronikarzy czy pozostałości dawnych przekazów i tradycji, znajdujące swe odbicie choćby w folklorze całej (a nie tylko z terenów obecnej Polski) słowiańszczyzny, ale także przychodzące im w sukurs liczne dziedziny naukowe, takie jak np. archeologia czy językoznawstwo. Inna sprawa, że rodzimowierstwo to nie wyłącznie sucha mitologia... Żywa wiara to coś więcej niż tylko metodologiczne, naukowe badania nad nią. Żywa wiara rozwija się, ewoluuje pozwalając co raz lepiej zbliżyć się do Boga Najwyższego... A będąc etniczną swe źródło jak i ciągłą Jego obecność posiada w terenach, na których się wykształciła, w ziemi i ludziach ją zamieszkujących, w ich kulturze...
W tym miejscu warto zaznaczyć, że rodzime wierzenia nie przestały istnieć 1000 lat temu, wraz z tzw. "Chrztem Polski", raptem jakby ktoś światło zgasił. Tzw. chrystianizacja przebiegała bowiem (a wręcz powiedzieć można, że cały czas nadal przebiega) stopniowo i to bynajmniej wcale nie gładko i bez oporów (czego najlepszym dowodem jest choćby mająca miejsce na tych terenach w XI w. "Reakcja Pogańska")... Jeszcze w XVII wieku Kościół Katolicki na swych kazaniach potępiał pogańskie zwyczaje przy czym rodzimowierstwo - mniej lub bardziej jawnie - cały czas funkcjonowało także w późniejszych wiekach, aż do dnia dzisiejszego. Warto przy tym również wspomnieć, że rodzimowierstwo słowiańskie to nie tylko tzw. 'pogaństwo polskie', lecz także dziedzictwo naszych słowiańskich (lub innych - pod tym względem bliskich nam kulturowo, których ludność wzajemnie się przenikała) sąsiadów, u których tego rodzaju świadectwa zachowały się znacznie dłużej, a często także w większej ilości (np. Litwa). Całkowitym przejawem ignorancji byłoby natomiast sądzić, że nasi słowiańscy przodkowie, przed tzw. przysłowiowym "Chrztem Polski" w 966 r., nie reprezentowali sobą żądnej spuścizny społecznej, czy żadnej wyższej kultury (niemal tak jakby co dopiero z drzew zeszli). A przecież gdyby tak było w rzeczywistości, nie stanowiliby choćby dość atrakcyjnego obszaru nie tylko dla wspomnianej wyżej, zapoczątkowanej chrześcijańskiej ekspansji religijnej, ale również jako cel wielokrotnie podejmowanych prób militarnego podbicia (z których jednak - jak relacjonuje choćby kronikarz Gal Anonim we wstępie do swojej kroniki - kraj ten [...] choć otoczony przez tyle [...] ludów chrześcijańskich i pogańskich i wielokrotnie napadany przez wszystkie na raz i każdy z osobna, nigdy przecież nie został przez nikogo ujarzmiony w zupełności12 - taka potęga nie bierze się raptem z nikąd). Podobnie co do znacznej majętności pierwszych Piastów (dodatkowo poświadczonej choćby przez zachowane, niestety stosunkowo nieliczne, źródła materialne) kronikarze są raczej zgodni. Wspomniany już Gal opisując bogactwo za czasów Bolesława Chrobrego wspomina: nie tylko komesowie, lecz nawet ogół rycerstwa nosił łańcuchy złote niezmiernej wagi, taki wszyscy mieli nadmiar pieniędzy. Damy zaś dworskie tak chodziły obciążone koronami złotymi, naszyjnikami, łańcuchami złotymi, naramiennikami, złotogłowiami i klejnotami, że gdyby ich drudzy nie podtrzymywali, nie mogłyby udźwignąć tego ciężaru13 - uznając nawet, że autor przesadził, to ilość kosztowności musiała być znaczna i raczej nie zgromadzona z dnia na dzień.
Mimo to nadal nie brakuje zarzutów - czy może raczej swego rodzaju praktyk stosowanych przez oponentów rodzimowierstwa - usilnie próbujących dowieść (pomijając m.in. choćby różnice w przedstawionych wyżej definicjach neopogaństwa i rodzimowierstwa) brak ciągłości między współczesnym a średniowiecznym systemem wierzeń słowiańskich. Przypuszczalnie zachowania takie są mniej lub bardziej świadomą kontynuacją starań mających miejsce w poprzednich epokach, a zmierzających do całkowitego wymazania tychże wierzeń. Innymi słowy - współcześnie próbuje się nam wmawiać to, do czego usilnie (choć ostatecznie bez większego powodzenia) starano się doprowadzić w minionych wiekach - odcięcia społeczeństwa od etnicznej wiary, a tym samym od podstaw rodzimej kultury. Dodatkowo zastanawiający jest tu natomiast pewien swoisty brak konsekwencji takich twierdzeń szczególnie, że wysuwają je najczęściej przedstawiciele monoteistycznego systemu wyznaniowego (obecnie dominującego na terenie RP), który sam onegdaj (dla uwiarygodnienia swej ekspansji) wiele z tych tzw. pogańskich tradycji zaadaptował (wcześniej sam często piętnując je z ambon podczas kazań w kolejnych wiekach), a z czego większość z powodzeniem kultywowana jest po dziś dzień (np. "wielkanocne" pisanki). W rzeczywistości bowiem pogaństwo cały czas zaznaczało swą obecność. Jak już wspomniałem, jeszcze w XVII wieku Kościół Katolicki na swych kazaniach otwarcie potępiał pogańskie zwyczaje14, zaś szczególny nawrót do rodzimej kultury zaobserwować można w dobie romantyzmu polskiego. Z kolei w okresie międzywojennym powstały i działały już takie organizacje o charakterze rodzimowierczym jak Lechickie Koło Czcicieli Światowida, Zadruga, czy środowisko skupione wokół pisma Demiurg. Po zapoczątkowanej pod koniec lat 80 zmianie ustroju, w kraju powstało natomiast szereg nowych organizacji, stowarzyszeń i grup wyznaniowych tego rodzaju, jak np. Rodzimy Kościół Polski, Polski Kościół Słowiański, Rodzima Wiara (wówczas zarejestrowane jako Zrzeszenie Rodzimej Wiary) czy Stowarzyszenie na rzecz Tradycji i Kultury "Niklot" i.in. 15
Kolejne nieporozumienia wynikać może z innego podejścia do kwestii grzechu, który w rodzimowierstwie słowiańskim nie istnieje (szczególnie dziedziczony po kimś) w powszechnie przyjętym (zdefiniowanym przez chrześcijaństwo), potocznym tego słowa znaczeniu (a co za tym idzie - w tym sensie - jego potencjalne odpuszczenie nie jest możliwe, ani też nawet do czegokolwiek koniecznie potrzebne), a co najwyżej jako czyn moralnie naganny, szkodzący innym (przy czym podstawowa zasada rodzimowierstwa słowiańskiego "czyń co chcesz, bylebyś przy tym nie krzywdził innych" całkowicie wyklucza grzech jako możliwość szkodzenia samemu sobie). 16 Z tego m.in. względu w rodzimowierstwe szczególnie istotny jest stosunek czynów prawych do niegodnych, co z kolei ma wpływ na dalsze nasze losy. Nie oznacza to więc, że rodzimowiercy - nawet jeśli niejako pozbawieni bezpośrednio wiszącego nad sobą swego rodzaju bata - równocześnie pozbawieni są wszelkich podstaw zasad współżycia społecznego. Wręcz przeciwnie... Przez to, że każdy czyn niegodny zasadniczo nie może zostać odpuszczony (całkowicie wymazany, a jedynie zniwelowany), tym większego znaczenie nabiera jego zrównoważenie lub przeważenie czynem prawym. Tym samym najczęściej uznają oni uniwersalny system wartości moralnych, wspólny dla wielu kultur i systemów wyznaniowych, zasadniczo znajdujący swe odbicie również w drugiej połowie przykazań wchodzących w skład dekalogu (takich jak: nie zabijaj, nie kradnij, nie kłam, szanuj przodków...). Inna sprawa, że analogicznie błędem byłoby też sądzić, że każdy ateista czy agnostyk (czy nawet zdecydowana ich większość) pozbawiony jest wszelkich zasad moralnych (podobnie jak błędem zapewne byłoby sądzić, że wśród np. chrześcijan spotykać można wyłącznie osoby kierujące się szczególnie wysokimi standardami etycznymi). Żaden bowiem domniemany, gotowy przepis na godne życie (szczególnie przy założeniu, że dobro i zło jest relatywne), nie zastąpi nam empatii i zdolności samodzielnego myślenia - ile bowiem bez tego, warta byłaby ta cała nasza ludzkość?...
Jak już wspomniałem wyżej, niezbyt właściwe (także z metodologicznego punktu widzenia) jest też ocenianie całego ruchu rodzimowierczego na podstawie osobistych, często będących wynikiem młodzieńczego buntu (i związaną z tym huśtawką nastrojów), kontaktów z różnego rodzaju dziwnymi, zazwyczaj nieformalnymi tworami, samookreślającymi się (niestety często niezgodnie z rzeczywistością) jako organizacje rodzimowiercze. Błędem jest też ocenianie całego środowiska rodzimowierczego, na podstawie jakichś marginalnych, mniejszościowych, często ekstremalnych jego przedstawicieli, przy jednoczesnym całkowitym pominięciu większościowych, formalnie zarejestrowanych i działających zgodnie z prawem, organizacji tego typu (których priorytetem jest rzeczywiście wiara, a nie np. polityka). Analogicznie niezbyt właściwe jest też ocenianie całego ruchu, na podstawie anonimowych kontaktów nawiązanych np. za pośrednictwem internetu (gdzie każdy może podszyć się niemal pod każdego, a podając się za przedstawiciela tej czy innej formalnie istniejącej grupy, wypaczać jej rzeczywisty wizerunek - np. "powołując" wręcz osoby niepełnoletnie do funkcji kapłańskich). Przy minimum wysiłku można natomiast bez większego problemu - nawet w sieci internet - natrafić na witryny rzeczywiście działających, formalnie zarejestrowanych w MSWiA związków, których powszechny jawny charakter (objawiający się np. w oficjalnie, publicznie zapowiadanych otwartych spotkaniach i świętach, na których obecność nie jest związana nawet z koniecznością przynależności do któregoś z nich), pozwala uzyskać wgląd w rzeczywisty obraz tematu (pomimo nawet znacznego rozproszenia samych rodzimowierców w polskim społeczeństwie). Większość fałszywych stereotypów obalić też można wyszukując (choćby na jednej z popularniejszych internatowych platform wymiany plików wideo) relacje filmowe z rzeczywistych świąt rodzimowierczych takich jak np. Noc Kupałyorganizowana przez wspomniane wyżej jawnie działające związki. Przekonać się można, że nikt tam nie pali Biblii, nie bezcześci krzyży czy pozostałych symboli innych wyznań, nie składa kotów czy innych zwierząt w ofierze, nie wznosi faszystowskich gestów ni haseł... 17 a komu takiej relacji filmowej mało, może się o tym przekonać osobiście jako, że tego rodzaju obchody są jawne i publiczne, i stosunkowo wcześniej zapowiadane na łamach stron tychże związków (a uczestnictwo w nich - poza sporą dozą poszanowania dla rodzimej, etnicznej kultury - wymaga od zainteresowanego jedynie minimum dobrej woli).

Wielopłaszczyznowe postrzeganie w rodzimowierstwie słowiańskim
Nie podlega natomiast zasadniczo dyskusji fakt, że rodzimowierstwo (a nawet zdecydowana większość neopogaństwa) odwołuje się do kultu Natury. Bynajmniej nie znaczy to jednak, że postrzeganie rodzimych bogów ogranicza się (jak zdają się sądzić niektórzy) wyłącznie do jej symboliki... Na przykładzie rodzimowierstwa słowiańskiego w grę wchodzić bowiem może swego rodzaju wielopłaszczyznowe postrzeganie danego aspektu. W przypadku utożsamiającym Naturę - cały otaczający nas świat - z Bogiem Najwyższym, będącym absolutem jest on zazwyczaj Bogiem bezosobowym lub nie podlegającym w pełni ludzkiemu poznaniu (trudno bowiem by dla opisania tego rodzaju bytu najwyższego - wiecznego, nieskończonego i nieograniczonego - adekwatne były skończone i ograniczone, ludzkie kryteria)... Jest On z kolei reprezentowany przez szereg bóstw stanowiących poszczególne aspekty natury lub poprzez te aspekty natury przejawiający swe istnienie (np.: Swaróg - bóstwo ognia, słońca, Perun - bóstwo burzy, wojny, Rod - bóstwo losu, Weles - bóstwo magii, a także zaświatów, Mokosz - bóstwo wilgotnej ziemi, płodności i urodzaju itd.)... 18 Jedno bowiem wcale nie musi wykluczać drugiego.
Czasem ludzie postrzegać bowiem mogą niektóre rzeczy w spłyconej, jednowarstwowej, ograniczonej formie (niektórym w zupełności wystarcza to nawet przez większą część ich życia), dostrzegając przy tym jedynie pewne drobne, pozornie ze sobą nie powiązane fragmenty większej całości. Tym samym często borykają się z dylematami z rodzaju "co wybrać - rybki czy akwarium"... W rzeczywistości tego rodzaju wybory wcale jednak nie muszą być konieczne - to co pozornie wydawać się może dwoma różnymi wzajemnie się wykluczającymi koncepcjami, w rzeczywistości stanowić może obraz pewnej większej spójnej całości. Tak też jest np. w przypadku zaprezentowanej przeze mnie wyżej koncepcji. Jeśli bowiem rozpatrujemy istnienie Boga Najwyższego (niech to będzie Świętowit), który jako byt najwyższy (jako, że w sobie zawiera wszystko pozostałe) zajmuje najwyższą z możliwych istniejących płaszczyzn (tudzież jest nimi wszystkimi), to jego poszczególne aspekty będące pozostałymi bogami przejawiają się na niższych płaszczyznach (z których kolejne zajmują demony, duchy przodków, ludzie, itd, itp - przy czym każda płaszczyzna, w pewnych aspektach oraz w różnym stopniu i zakresie (w zależności od stopnia ich zbliżenia) przenika się z pozostałymi). W sporym uproszczeniu wyobraźmy je sobie jako koła (lub raczej owale), z których każdemu przypisać można inną dziedzinę. Każde z tych kół (owali) posiadając wspólną oś, ma jednocześnie względem niej rożny kąt nachylenia, w wyniku czego dana płaszczyzna przecina się z innymi (czyli miejsca, w których wzajemnie - w różnym stopniu i w różnych aspektach - owe płaszczyzny się przenikają)... A wszystkie one zawierają się w płaszczyźnie najwyższej, będącej absolutem, metawszechświatem...

Podsumowanie
W niniejszym felietonie starałem się możliwie obszernie i kompleksowo opisać różnego rodzaju kontrowersje mogące pojawiać się przy okazji omawiania tematów związanych z pogaństwem, neopogaństwem i rodzimowierstwem. Zapewne nie udało mi się wyszczególnić wszystkich związanych z tym aspektów, ale mam szczerą nadzieję, że opisałem przynajmniej większość z tego, czym neopogaństwo (a tym bardziej rodzimowierstwo) na pewno nie jest... Ktoś mógłby spytać - Ale po co? Czemu nie ograniczyć się wyłącznie do tego czym w istocie jest?... Otóż na pytanie, czym neopogaństwo lub rodzimowierstwo w skrócie jest, odpowiedź każdy rzeczywiście zainteresowany zagadnieniem bez większego problemu znaleźć może sam. Mimo to, co jakiś czas, wciąż natrafić jednak można na liczne przykłady powielanych na ten temat fałszywych poglądów i stereotypów... Przygotowując niniejszy materiał nie miałem złudzeń i nie liczyłem na to, że za jego pomocą wyeliminuję je wszystkie... Zakładam jednak, że przynajmniej częściowo zminimalizuję skutki części z nich. Ostatecznie pamiętajmy bowiem, że każdemu z nas gwarantowana jest wolność wyznania... a nawet gdyby nie była - w najlepszym razie tylko my sami i bogowie wiedzą, co naprawdę drzemie w naszej duszy i sercu.
Opracowanie pierwotnie przygotowane specjalnie do publikacji na portalu pro katolickim - zaadresowane do odbiorcy dotąd nie mającego zasadniczo większej styczności z rodzimowierstwem i związanych z nim zagadnieniami. Rozbieżności występujące wewnątrz - w ramach poszczególnych środowisk rodzimowierczych - omówione zostały w odrębnym artykule skierowanym do osób mającym pewną orientacje w temacie (planowana publikacja w najbliższym numerze pisma "Gnizado – rodzima wiara i kultura" 2(7)/2009).
PRZYPISY:
1 Rodzimowierczy portal informacyjno-kulturalny http://www.Rodzimowierca.prv.pl
2 Wikipedia http://pl.wikipedia.org/wiki/Rodzimowierstwo
3 Rodzimowierczy portal informacyjno-kulturalny http://www.Rodzimowierca.prv.pl
4 Wikipedia http://pl.wikipedia.org/wiki/Neopogaństwo
5 Schemat prezentujący omawianą terminologię, w zależności od zachowanej ciągłości wierzeń http://img187.imageshack.us/img187/4176/religie.gif
6 Wikipedia http://pl.wikipedia.org/wiki/Adolf_Hitler za "Mein Kampf", 278
7 Centrum Przeciwdziałania Psychomanipulacji http://www.psychomanipulacja.pl/kontakt/
8 Wikipedia http://pl.wikipedia.org/wiki/Religia_objawiona
9 Wikipedia http://pl.wikipedia.org/wiki/Religia_naturalna
10 Ibidem
11 Kosmologia dawnych Słowian - Artur Kowalik
12 Kronika Polska - Gal Anonim
13 Historia sztuki polskiej, t.I: Sztuka średniowieczna, Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1965, s. 150
14 Dotyczyło to m.in. świątecznych elementów agrarnych, związanych z nadzieją na dobry urodzaj, jak ustawianie podczas Wigilii snopka niemłóconego zboża w kącie izby oraz rozścielenie słomy lub siana na podłodze lub stole pod obrusem. Dopiero pod koniec XVII wieku upowszechniło się przekonanie, że czyniono to na pamiątkę żłóbka, w którym narodził się Chrystus.
15 Wikipedia http://pl.wikipedia.org/wiki/Rodzimowierstwo_s%C5%82owia%C5%84skie
16 Rodzimy Kościół Polski http://www.r-k-p.prv.pl
17 Filmowy Kanał Rodzimowierczy http://www.youtube.com/user/regulyYT
18 Rodzimy Kościół Polski http://www.r-k-p.prv.pl


Źródło artykułu

niedziela, 20 października 2013

Światowid cz.4 - Nawia

A oto i ostatnia odsłona serii artykułów poświęconych Światowidowi ze Zbrucza. Przyjrzeliśmy się już ogólnemu zarysowi symboliki rzeźby, z osobna częścią poświęconym Prawii i Jawii. Teraz czas na Nawię.
Najniższa część Słupa Zbruczyńskiego w analogii z jego pozostałymi poziomami jednoznacznie wskazuje nam na fakt, że dotyczy Nawii, świata Duchów i Przodków, źródła magii, w końcu podziemnego królestwa Welesa. Jednak jak rozumieć zawartą na niej symbolikę? Pojawia się tu tylko jedna postać – ukazana z trzech stron. Wskazuje na to profilowe ujęcia nóg klęczącego. Postać ta jest usytuowana tak, że jej przód, front znajduje się na tej samej ścianie co postać kobieca z figurką z korowodu na drugim poziomie, oraz postać z rogiem z poziomu najwyższego. Prawa strona postaci znajduje się pod postacią męską, oraz tą z mieczem i koniem. Lewa zaś strona znajduje się pod płaskorzeźbami kobiety i istoty trzymającej pierścień lub okrąg. Twarze jednak pozostają zwrócone w trzy różne strony świata. Czwarta ściana pozostaje niemal pusta. Znajduje się na niej tylko mały, okrągły symbol solarny. Takie ustawienie podpowiada mi dwa sposoby odczytania tej części posągu. Postaram się je tutaj przedstawić:

1. Spójrzmy na postać przedstawioną na poziomie najniższym jako na Welesa. Kim jest Weles? Jest to Bóg magii, opiekun Dziadów, władca Nawii, patron wszelkiej sztuki, bydła. Patronuje też Wołchwom, a więc jest symbolem wiedzy. Weles jest również strażnikiem przysięgi. Umieszczony został na samym dole, więc niejako w opozycji do Bogów Prawii. Czy oznacza to, że jest ich wrogiem, przeciwnikiem, oponentem? Nie. Pokazuje nam to po prostu inny zakres funkcji, inne, zupełnie autonomiczne władztwo Welesa. O ile tacy Bogowie jak Perun zwracają szczególną uwagę na siłę, odwagę i inne wojownicze przymioty wyznawców, tak dla Welesa cechy te pozostają drugorzędne. Wyżej staje wiedza, mądrość, przysięga, sztuka i moc. Weles nie jest przeciwnikiem Peruna, ale niejako jego przeciwieństwem, dopełnieniem. Bez jednego nie może istnieć drugi. Weles i Nawia, stanowią więc równoważnię Prawii. Nie można jednak nigdy zapomnieć o tym, o czym pisał w jednym z poprzednich tekstów na temat Światowida. Należy czcić wszystkich Bogów, ale znać swoją ścieżkę. Tak więc idący ścieżką Welesową to nie ludzie rozmiłowani w śmierci, ciemnościach, zimnie i bojący się Słońca. Tak samo jak wszyscy czczą słońce, naturę, życie. To też zostało zapisane na Słupie. Na ścianie na której nie znajduje się płaskorzeźba Welesa widać mały symbol. To symbol solarny, symbol Słońca. Tak więc Nawia i Weles są tak samo związane ze Słońcem jak cały Świat.

2. Możemy też spojrzeć na ukazaną postać przez pryzmat patrzącej w trzy strony głowy. Wtedy widzimy tutaj Trzygłowa, Trygława. Przedstawiony dalej sposób odczytania płaskorzeźb wynika z mojego osobistego poglądu i rozumienia postaci Trygława. Nie jest więc w żadnej sposób dla nikogo obligatoryjny. Tak więc ja w Trygławie upatruję strażnika Drzewa Świata. Jest dla mnie tym, który strzeże harmonii i porządku wyznaczonego przez Bogów. Odpowiedź na takie moje twierdzenie znajduję również w płaskorzeźbach Światowida. Widzimy więc postać posiadającą trzy twarze, trzy głowy. Nasuwa się od razu skojarzenie z trzema Światami Drzewa. Ponadto widzimy, że ta postać sześcioma rękami podtrzymuje nad sobą całe Drzewo. Prosty symbol automatycznie budzący skojarzenie z pilnowaniem czegoś, aby stało w pionie, tak jak powinno.

Tak więc najniższy poziom Słupa Zbruczyńskiego uczy nas o istocie Welesa i Nawii, oraz o strzegącym porządku i harmonii Trygławie. Pragnę zauważyć, że ja tych dwóch Bogów ze sobą nie utożsamiam, traktuję jako dwie osobne istoty. Tak więc mamy do czynienia z przynajmniej dwiema treściami nałożonymi na siebie i możliwymi do odczytania z tych samych symboli tylko w innej konfiguracji. Po raz kolejny dowodzi nam to bogactwa wyobraźni, kunszcie i mądrości  myślicieli, mędrców, kapłanów i wołchwów słowiańskich.
Oczywiście nie twierdzę, że tylko te dwie treści są do odczytania z płaskorzeźb Światowida. Co więcej – uważam, że jest ich o wiele, wiele więcej. Jednak niniejsza seria artykułów nie ma stanowić gotowego kompendium, czy tłumaczenia symboliki.  Chciałbym by był przyczynkiem do myślenia i własnego tłumaczenia powiązanych ze sobą symboli przez pryzmat własnych poglądów i wiary.

Tym samym kończę serię artykułów poświęconych symbolice Światowida ze Zbrucza. Wszystkim, którzy śledzili to co napisałem i coś w tym odnaleźli serdecznie dziękuję. Jeszcze bardziej dziękuję tym, których te teksty nakłoniły do własnych przemyśleń i osobistych tłumaczeń Posągu.

Od następnego postu pojawi się tu kilka artykułów Ratomira Wilkowskiego. Za udostępnienie ich dla „Chramu” serdecznie dziękuję ;) Następnie, mam nadzieję, pojawi się artykuł na temat Strzyboga i jego kultu napisany przez człowieka podążającego ścieżką Boga Wiatru. A potem wracam ja i moje poglądy na temat współczesnego Rodzimowierstwa, jego kształtu i rozwoju, oraz ogólnie rozumianej Rodzimej Wiary Słowian.

Pozdrawiam serdecznie,

Wołchw Witomysł.

sobota, 21 września 2013

Święto Plonów

Z okazji Święta Plonów chciałbym złożyć Wam wszystkim najlepsze życzenia. Aby następny rok był jeszcze lepszy niż ten i aby jego Plony były dla was obfitsze. Obyście nie ustawali w walce o to, co dla Was jest najważniejsze. Trzeba pamiętać, że Święto Plonów nie oznacza tylko darów Mokoszy, ale wszystkie nasze osiągnięcia, które z pomocą Bogów i własną ciężką pracą udało nam się zdobyć. Tak więc z całego serca gratuluję tych Plonów, które już zebraliście i życzę szczęścia i przychylności Bogów w następnych latach. Życzę Wam siły od Peruna i Jarowita do pracy na swoje marzenia i plany.
Życzę Wam szczodrości Mokoszy i Roda na nadchodzący rok i każdy następny.
Życzę Wam wiele ciepła od Swarożyca i Dażboga - słonecznego i domowego.
Życzę Wam mądrości od Welesa i Świętowita w podejmowaniu trafnych decyzji.

Życzę Wam wszystkiego najlepszego, niechaj Wam się szczęści na drodze Waszego życia!

Sława Bogom! Sława Duchom! Sława Przodkom!

piątek, 20 września 2013

Światowid cz. 3 - Jawia

   Ostatnio przyjrzeliśmy się bliżej znaczeniu płaskorzeźb i symboli umieszczonych na najwyższej części Światowida ze Zbrucza. Dziś omówimy te, znajdujące się niżej, a odnoszące się do tego co nas otacza – świata materialnego i widzialnego. Jawii. Na co należy zwrócić uwagę przede wszystkim zanim przystąpi się do interpretacji? Najważniejszym jest, aby zauważyć, że ta część dotyczy przede wszystkim nas. Nie wyjaśni nam zasad naszej Wiary, nie powie nam nic o Bogach, Duchach czy magii. Powie nam o porządku społecznym, o tym jaki powinien być dobry Rodzimowierca. Powie nam o tym, co dotyka nas na co dzień.
     Zacznijmy od początku, a więc od nawiązania do poziomu wyższego – Boskiego. Zauważyć można również tutaj, cztery postacie. Dwie z nich posiadają wyraźnie zaznaczone cechy płciowe. Są one ustawione w bezpośredniej konotacji z postaciami Bogiń. Można to interpretować (co ja robię) jako znak, że każdy powinien znać swoją drogę. Nie da się ukryć, że wśród kobiet trudniej odnaleźć kogoś, dla kogo głównym patronem byłby Bóg Wojny. Analogicznie jest w przypadku mężczyzn. Oczywiście nie twierdzę, że to jest jakaś reguła. Czy to chodzi o to, że Boginie są dla kobiet, a Bogowie dla mężczyzn? Wcale nie. Chodzi o to, że każdy ma swoją własną drogę i naszym prawem (a nawet obowiązkiem) jest znać tą drogę. Oczywiście, cześć i szacunek należy się wszystkim Bogom. Wyznawać należy wszystkich. Jednak nie ma nic złego w odnalezieniu dla siebie Boga, w którym znajdziemy swojego „patrona”. Zresztą takie spojrzenie widać również pośród Słowian przed chrystianizacją. Różne Bóstwa naczelne, Wołchwowie jako Wnukowie Welesowi. Tego też oczy nas Posąg Zbruczyński.
     Druga sprawa łatwa do zauważenia to fakt, że postacie trzymają się za ręce. Gest ten, oraz fakt, że płaskorzeźby rozłożone są jakby „po okręgu” sugerują nam obraz tanecznego korowodu. Można puścić wodze fantazji i wyobrazić sobie Posąg nadając mu lekką przestrzenność. A teraz zacznijmy w wyobraźni obracać niższą część posągu. Pojawia nam się schematyczna scena przypominająca Obrzęd. Grupa tańczy (modli się) wokół posągu, wokół Bogów. Tak więc Posąg mówi nam też, że należy poszanować Naturę (a więc i Bogów), i oddać jej i Im należny hołd. Należy po prostu żyć z Bogami.
      Trzecią i ostatnią rzeczą na którą chcę zwrócić uwagę w tym tekście są wskazówki Światowida na temat ładu społecznego. Uważam, że fakt trzymania się postaci za ręce nie jest przypadkowy (uważam, że nic na Posągu nie jest przypadkowe!). Moim zdaniem wskazuje to na to, że Słowianin, a więc i Rodzimowierca, zgodnie z wolą Bogów powinien zachować trzy podstawowe kwestie życia w społeczeństwie – tolerancję, harmonię i zrozumienie. Bez tych trzech cech rodzi się niechęć, strach, ksenofobia i nienawiść. Czy to ma jakikolwiek sens? Nie. Powinniśmy tak jak płaskorzeźby na Słupie trzymać się za ręce. Nie możemy pluć jadem na innych (z różnych powodów) a sami wymagać tolerancji dla naszej Wiary. Albo zrozumienie w obie strony, albo w żadną. Logicznym jest, że pierwszy wariant jest lepszy dla wszystkich.
       Poza tym znów rzuca się w oczy równy podział – dwie kobiety, dwóch mężczyzn. Tak więc według Światowida częścią niezbędnego porządku społecznego jest też równość wobec siebie kobiet i mężczyzn. Nie ma żadnej wyższości nikogo nad nikim. Wszyscy ludzie (nie tylko kobiety i mężczyźni – wszyscy) są równi wobec Bogów.
       Podsumowując powtórzyć można to od czego zacząłem. Ta część Światowida opowiada nam o porządku społecznym, o życiu tutaj, w świecie materialnym, Jawii. Uczy nas, że:

„Człowiek jest częścią społeczeństwa”


       Przedstawiając te trzy treści możliwe do odnalezienia w środkowym poziomie Posągu Zbruczyńskiego mam nadzieję, że rozbudziłem Waszą wyobraźnię i sami zacznienie z niej czytać jak z otwartej księgi.

Pozdrawiam serdecznie,
Wołchw Witomysł

sobota, 7 września 2013

Światowid cz. 2 - Prawia

     Dziś zapowiedziana druga część wywodu na temat Idola Zbruczyńskiego. Przyjrzymy się tym razem bardziej szczegółowo największej części Słupa umieszczonej na samej górze. A więc cztery postacie pod jednym kapeluszem. Krótko mówiąc – Prawia.
      Skąd wiemy, że to chodzi akurat o świat Bogów? Że nie coś innego reprezentuje szczytowa część Posągu? Wskazuje na to kilka faktów. Po pierwsze wyznawany przez nas model Axis Mundi. Wierzymy, że Wszechświat podzielony jest na trzy części – najwyższą strefę Bogów, niżej świat materialny i najniżej świat Przodków i magii – Podziemie. Po drugie wskazywać tu na Bogów może to, że część im poświęcona jest powierzchniowo największa, zaś ponad nimi nie ma już nic. Nie są jak pozostałe elementy oddzielone wyraźnymi granicami od innych (poza oddzieleniem u dołu). Jasna wskazówka na symbolikę bytu najwyższego.  Idealnym odzwierciedleniem będzie druga forma modelu Wszechświata (poza Światowidem) rozpowszechniona wśród Słowian. Wielki Dąb, Święty Dąb, Drzewo Świata. W tym modelu Świat Bogów reprezentuje korona drzewa. Też więc jest na samej górze i stanowi doskonale szczytową formę modelu.
      Skoro znaleźliśmy już dowody na to, że omawiana część reprezentuje Bogów w modeli Wszechświata zajmijmy się próbą interpretacji i jej znaczeń. Otóż tych interpretacji może być wiele. Idąc tym tropem dochodzimy do wniosku, że mimo przedstawienia tylko czterech postaci mamy tutaj ukazanych wszystkich Bogów bez wyjątku. Na dowód tego przedstawię dwie z bardzo wielu możliwych interpretacji tych postaci:

1) Według rosyjskiego archeologa i historyka Borisa Rybakowa przedstawienia odnoszą się do Bogów kolejno: postać z rogiem – Mokosz, postać z pierścieniem – Ładę, postać z mieczem i koniem – Peruna, oraz postać bez atrybutu – Dażboga. Mamy w tej interpretacji dwie Boginie i dwóch Bogów. Ta doskonała równowaga wydaje się być dobrym tropem. Widać na płaskorzeźbach zaznaczone cechy płciowe. Teraz (zaznaczam) napiszę dlaczego według mnie (a nie według Rybakowa) te symbole odpowiadają tym konkretnym Bóstwom. Postać z rogiem symbolizuje Mokosz, Panią Płodnej Ziemi, Matkę Naturę. Róg stanowiłby tutaj atrybut hojności, dobrobytu, który oferuje nam Natura za dobre i mądre współistnienie z nią. Symbolizuje dobroć i szczodrość Bogini Natury w jej darach dla człowieka. Łada jako Bogini między innymi miłości i wegetacji trzyma pierścień. Koło jest symbolem powtarzalnego cyklu występującego w naturze, w życiu rośli, a więc właśnie wegetacji. Tak więc ta postać pokazywałaby nam opiekę Bogini nad powtarzalnością życia roślin, na czym w dużej mierze opiera się nasze życie. Dalej mamy Peruna, postać z mieczem i koniem. Perun jest Bogiem potęgi, siły, wojowników („Powieść Doroczna” podaje, że gdy „cała Ruś” przysięgała na Welesa, wojownicy przysięgali na Peruna). Właśnie te aspekty przywołuje Posąg. Miecz i koń są symbolami Perunowej siły, mocy i patronatu nad wojownikami. Ostatnią postacią jest Dażbóg. Nie posiada on żadnego atrybutu. Przez to jednak tym bardziej zwracamy uwagę na układ rąk (powtarzający się u wszystkich postaci).  Dażbóg, jako Opiekun Ogniska Domowego i Bóg dobrobytu pokazuje nam tutaj w wyraźny sposób jak oddawać cześć Bogom i prosić ich – pokazuje nam jak Słowianin się modli.

2)Można również rozpatrywać Posąg inaczej. Zwróćmy uwagę na wspólny kapelusz postaci i idealną równowagę – dwie postacie męskie dwie żeńskie. Przy takim spojrzeniu nie otrzymujemy wyobrażeń konkretnych Bogów, ale kompletną ich istotę. Wspólne nakrycie głowy wskazuje nam, że Bogowie wszyscy razem tworzą Absolut, kompletną siłę sprawczą. Nie są jednak jednym bytem, a wieloma – dlatego każda postać ukazana jest osobno. Ponadto – dwie postacie żeńskie. Jedna trzyma róg, druga pierścień (lub okrąg). Mamy tu symbol Bogiń i ich natury oraz zakresu władztwa. Róg i pierścień symbolizują dobrodziejstwa Matki Ziemi, jej hojność i szczodrość, zaś okrąg (czy też pierścień) ukazuje cykliczność zmian tejże Natury, wegetację roślinności. Reasumując – dwie postacie żeńskie wraz z atrybutami ukazują nam Boginie. Postacie męskie pokazują Bogów. Mamy tu konia, miecz. A więc atrybuty wojownika. Ta część pokazuje nam siłę, honor i oddanie Bogom należnego szacunku. To ostatnie ukazuje postać bez atrybutu, modląca się. Tak więc tak rozpatrywany Posąg pokazuje nam, że pierwiastek męski i żeński są według Bogów na równi. Równowaga i równość kobiet i mężczyzn jest zgodna z Bogami. Jest to też fundament dobrego funkcjonowania świata.

    To tylko dwa z ogromnej liczby możliwych spojrzeń na omawianą część Światowida. Jest to doskonały wykład wykuty w kamieniu. Uczy nas jak mamy postrzegać działanie najwyższych sił, jak skonstruowany jest Wszechświat w tym jego Boskim aspekcie. Uczy nas również sposobu na modlitwę i rozmowę z Bogami. Uważam, że ręce wszystkich postaci ukazanych na płaskorzeźbach nie są ułożone przypadkowo. Zwróćmy uwagę, że za każdym razem lewa ręka spoczywa na sercu, zaś prawa na brzuchu. Pamiętajmy, że Słowianie wierzyli, że właśnie tam znajduje się jedna z części duszy człowieka – dusza życia. Dodatkowo ta część Światowida uczy nas pierwszej z trzech najważniejszych praw:

„Człowiek jest częścią Przyrody”

     Liczę na to, że pisząc ten artykuł pokazałem, że Słup Zbruczyński to nie zwykły posąg a wspaniały ideogram oddający w całości istotę i tajniki naszej Wiary. Przypominam, że tu omawiana była tylko jedna z trzech części posągu, nawet bez konotacji z pozostałymi (co dla wielkiej liczby ukrytych treści ma ogromne znaczenie).  Zachęcam wszystkich czytających do uważnego przyglądania się i odczytywania kolejnych znaczeń tego wielkiego dzieła. W następnej części omówię szerzej drugą część – świat materialny.

Pozdrawiam serdecznie,

Wołchw Witomysł

środa, 4 września 2013

Światowid cz.1 - Axis Mundi


Światowid ze Zbrucza, Idol ze Zbrucza, Bałwan ze Zbrucza, a przede wszystkim Światowid z Liczkowiec – potoczna nazwa kamiennego posągu pochodzącego z około IX-X wieku, wydobytego w 1848 roku z rzeki Zbrucz w pobliżu wsi Liczkowce kołoHusiatyna na Podolu (Małopolska Wschodnia).” (Wikipedia)

     Powyższa definicja wydawałoby się wyjaśnia co to właściwie jest „Posąg Zbruczyński”. Oczywiście mógłbym tu zacytować i cały artykuł. Tylko czy to cokolwiek by zmieniło? Tak, ale tylko dla osoby zainteresowanej historią. Jednak strona ta jest przeznaczona nie dla miłośników historii, a dla wyznawców Rodzimej Religii Słowian. A dla nas posąg ten ma znaczenie o wiele bardziej rozległe. Przedstawię tutaj moją interpretację i rozumienie Światowida. Jednak liczę, że czytelników to zainteresuje, skłoni do refleksji czy dyskusji. A może i ktoś się ze mną zgodzi.
     Uważam, że Światowid ze Zbrucza to nie tylko posąg, czy przedstawienie Bogów. Utwór ten (tak – utwór) uważam za swego rodzaju „święto księgę”, wspaniały traktat filozoficzno – duchowy. Traktat, który nasi Przodkowie przekazali nam, współczesnym Rodzimowiercom. Interpretacji symboliki przedstawionej na posągu jest wiele. Moim zdaniem – każda słuszna. To nie jest prosta wykładnie „tak masz robić, tego ci nie wolno”. Symbole łączone ze sobą w różny sposób, rozpatrywane przez pryzmat różnych aspektów wiary oznaczają różne rzeczy.
      Zacznijmy od kwestii podstawowej. Posąg składa się z czterech ścian i podzielony jest na trzy poziomy. Na najwyższym (i największym) widać cztery postacie połączone wspólnym nakryciem głowy. Poniżej mamy taneczny korowód złożony z dwóch mężczyzn i dwóch kobiet. Na najniższym poziomie widać klęczącą postać z uniesionymi rękami. Widać ją tylko na trzech ścianach – na czwartej jest wizerunek symbolu koła. Od razu narzuca się skojarzenie z axis mundi. Tak więc pierwszym co można dostrzec po tylko pobieżnym rzucie oka na Posąg jest wspaniały i prosty (a zarazem jakże szczegółowy!) model Wszechświata. To już powinno obserwatora skłonić do rozważań nad teologiczno-filozoficzną wartością tego dzieła.
     Przyjrzyjmy się bliżej. Widzimy wspomniany wyżej, wyraźny podział na trzy części. Pierwsza część reprezentuje świat najwyższy, świat Bogów. Wskazywać na to może fakt, że ta część jest największa i jest na samej górze Słupa. Postacie są różne, trzymają różne atrybuty, jednak ich głowy skrywa wspólny kapelusz. Niżej widzimy świat materialny, to co nas otacza, czego możemy dotknąć. Symbolizują go cztery postacie połączone w tanecznym korowodzie. Taniec jest często integralną częścią słowiańskiego Obrzędu, a więc są to jednocześnie ludzie modlący się. Ponadto – można dostrzec cechy wskazujące na płeć. Widać więc dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Najniższa część słupa prezentuje się nieco inaczej. Pokazuje klęczącą postać z uniesionymi rękami. Jest to symbol świata Podziemi – Nawii. Tak więc klęcząca postać jest Bogiem Welesem. Zajmuje ona trzy strony. Ukazana została frontalnie i z dwóch profili. Z tyłu jest gładka powierzchnia na której znajduje się tylko mały, okrągły symbol. Wygląd symbolu jasno wskazuje na jego solarne konotacje. Tak więc spina to całość modeli Wszechświata i uczy nas o nierozerwalnej całości jaką stanowią Prawia, Jawia i Nawia.

     Dzisiaj poruszyłem tylko kwestię poszczególnych poziomów Słupa Zbruczyńskiego. W kolejnych artykułach rozwinę kwestię poszczególnych elementów. Dziś najważniejszą kwestią jest zwrócenie Waszej uwagi na to czym ów Posąg jest. Nie przedstawieniem Boga, jak się kiedyś uważało. Jest to swoista księga, wielki traktat filozoficzny, opis całej naszej wiary. Szczerze wierzę w to, że cała Rodzima Religia Słowian została opisana na tych płaskorzeźbach. Wszystko, co Rodzimowierca powinien wiedzieć (a nawet więcej) niezależnie od tego czy jest to zwykły wyznawca, żerca czy wołchw jest zapisane na czterech ścianach Światowida. Ilość potrzebnej wiedzy jaką możemy uzyskać odczytując te zapisy wynika tylko i wyłącznie z naszych potrzeb co do tego. Tak więc wyznawca dowie się o rodzimowierczej filozofii i etyce, żerca pozna tajniki teologii, zaś wołchw zagłębi się w mistykę, duchowość i magię słowiańską. Wystarczy spokojnie czytać, analizować i szukać. Nie ma potrzeby szukania wydumanych, niesamowitych teorii, alternatywnych ukrytych historii, czy ksiąg. Nie ma takiej potrzeby, bo wszystko otrzymaliśmy niemal podane na tacy. Wystarczy skupienie, wyobraźnia i wiara. A odpowiedzi na wszelkie pytania przyjdą same. Są zapisane w tych płaskorzeźbach.

Pozdrawiam,
Wołchw Witomysł

poniedziałek, 2 września 2013

Miejsce polityki


    Bardzo częstym zjawiskiem, jakie można zaobserwować we współczesnym polskim Rodzimowierstwie jest mocne wiązanie kwestii wiary z kwestiami polityki. Nieraz też można zauważyć, że dla niektórych Rodzima Wiara staje się niejako drogą do wprowadzania w życie własnych ideologii i wizji o jawnie politycznym zabarwieniu. Skłania to do refleksji nad miejscem polityki w naszej wierze. Moje stanowisko w tejże kwestii jest jasne i jednoznaczne – w wierze nie ma miejsca na politykę. Nie ważne jaką – czy socjalistyczną, czy nacjonalistyczną czy jakąkolwiek inną. Moje zdanie nie ulegnie zmianie i nic na to wpłynąć nie może. Poniżej postaram się uargumentować to co napisałem, aby może nie tyle przekonać (choć byłbym bardzo rad), ale chociażby skłonić do chwili zastanowienia.
     Jeśli chodzi o mieszanie polityki w Rodzimowierstwo zdecydowanie najsilniejszym „nurtem” tej dziedziny jest nacjonalizm. Bardzo wielu Rodzimowierców określa siebie również jako nacjonalistów. Czy to źle? Nie! (Choć sam osobiście nie zgadzam się z poglądami nacjonalistycznymi, ale to nie miejsce na to). Rodzimowierca ma pełne prawo do własnych poglądów politycznych jakie by one nie były. Ale moim zdaniem nie ma prawa mieszać religii z polityką. Polityka jest sprawą ludzką – między ludźmi. Religia jest sprawą duchową – między ludźmi a Bogami, Duchami i Przodkami. Tak więc mieszanie jednego z drugim, a co gorsza wykorzystywanie wiary jako drogi dla polityki jest w moim odczuciu porównywalne do mieszania Rodzimej Wiary z błotem. Co ludzkie niechaj zostanie pomiędzy ludźmi – każdy ma swoje życie. Ale niech poglądy nie wchodzą do Świętego Kręgu. Tam cześć należy się Bogom, Duchom i Przodkom, a nie wydumanym często ideologiom.
     Drugim moim argumentem przeciw mieszaniu polityki do spraw wiary jest szczególna zdolność tej pierwszej do siania niechęci, nieporozumień a nawet nienawiści między ludźmi. Czy w dobie i tak dużego podziału między rodzimowiercami w Polsce potrzebujemy czegoś co podzieli nas jeszcze bardziej? A nawet już dzieli. Właśnie ze względu na swoje poglądy polityczne nazywany byłem „zdrajcą Rodzimej Wiary”, „krypto-katolem”, „księdzem” itd. Rzucano mi w twarz oskarżenia o skrajny idiotyzm, zdziecinnienie, głupotę. Wszystko przez politykę. Czy potrzebujemy w gronie osób wyznających tą samą religię pomniejszych podziałów? Moim zdaniem są one zupełnie zbędne, a nawet szkodliwe.
     Reasumując – czas zacząć się łączyć a nie coraz bardziej dzielić. Skupmy się na współpracy w tworzeniu i budowaniu czegoś, na czym wszystkim nam zależy. Poświęćmy siłę rozwojowi zamiast trwonić ją na czcze polityczne dyskusje. Wystarczy wyobrazić sobie ile bylibyśmy w stanie osiągnąć wstając od komputerów, wychodząc do ludzi, organizując się, spotykając. Niestety często zamiast tego obrzucamy się wyzwiskami i oszczerstwami na forach internetowych. To smutne. Czas z tym skończyć.

    Dlatego apeluję też do wszystkich tych, którzy mają większą siłę przebicia i rozgłosu. Zadbajcie też o to. Przecież wszystkim nam najbardziej właśnie na tym zależy. Na silnym rozwijającym się Rodzimowierstwie w Polsce. A osiągnąć to możemy tylko i wyłącznie łącząc się i działając w skupieniu na wierze, a nie dzieląc się coraz bardziej przez politykę.

Pozdrawiam serdecznie, 
Wołchw Witomysł 

piątek, 9 sierpnia 2013

Baza Projektów Rodzimowierczych


Ten post stanowić będzie bazę inicjatyw i projektów związanych ze wszelkimi dziedzinami sztuki. Jedynym wspólnym mianownikiem wszystkich ty projektów jest to, że nawiązują do kultury i religii Słowian. Baza ta będzie na bieżąco uzupełniana. Zachęcami więc wszystkich prowadzących czy uczestniczących w takich inicjatywach i projektach o poinformowanie nas na naszej stronie na Facebooku. Link podany wyżej. Kolejność zupełnie przypadkowa ;)

-Poreslav
„Poreslav to projekt stawiający na promocję słowiańskiej kultury, a co za tym idzie, także zwracanie uwagi na piękno, którym obdarowuje nas natura. Oprócz tego nie gardzimy także nieco mniej "poważną" muzyką, więc coś humorystycznego lub czysto tanecznego się czasem trafi ;)
Poreslav NIE zajmuje się rekonstrukcją historyczną. Nawiązujemy do wczesnego średniowiecza, jednak nie trzymamy się go sztywno. Właściwie jedynym naszym ludowym instrumentem, który był używany na terenach słowiańskich w średniowieczu jest жалейка. Znajdą się też techniki czy sposoby obróbki, które (pomijając fakt, iż o nagrania ze średniowiecza ciężko;)) nie brzmią typowo dla tego okresu.

-Svitlo (Світло)
„Світло (czytaj "switło" - ukr. "światło") - projekt muzyczny z gatunku "pagan ambient" inspirowany tak słowiańską kulturą - wiarą, obrzędami, jak i przyrodą - śpiewem ptaków, szumem wiatru, poranną mgłą, żarem południa, chłodem księżycowego światła.

-Shadows Behind You
„Projekt muzyczny osadzony w klimatach narracyjnego Dark Ambientu. Motywem przewodnim muzyki Shadows Behind You są średniowieczne mity, legendy i opowieści. Kultura i historia Słowian, oraz typowo słowiańska wyobraźnia mają w twórczości tego projektu ogromne znaczenie.”

-Koszulki "Słowianie"
Strona sklepu
Facebook sklepu
"Sklep z autorskimi nadrukami na koszulkacj, bluzach kubkach i temu podobnych materiałach. Grafiki są inspirowane w warstwie tematycznej mitologią, słowiańskim orężem, w warstwie graficznej zdobieniami architektonicznymi, haftami, wycinankami, wzorami pisanek i przyrodą."

-Strona "Muzyka Ludowa"
Adres "Muzyki Ludowej"
„Niniejsza strona jest miejscem, w którym zamierzamy dzielić się naszymi ludowymi odkryciami, szczególnie odnośnie muzyki słowiańskiej, lecz nie tylko. Zarówno utworami muzycznymi, rozwiązaniami kompozycyjnymi, archeologią, a także przeróżnymi instrumentami i technikami gry. Trafią tutaj również artykuły na wyżej wymienione tematy, a naszym ogólnym celem jest przybliżanie ludowości tym, którzy świeżo zaczynają się tym interesować, a także przekazywanie nowinek już zaznajomionym z tematem.”

-Zerivana
Adres projektu
"Projekt Zerivana to muzyka z pogranicza folku, ambientu i neoklasyki, inspirowana przede wszystkim słowiańskimi wierzeniami i kulturą. W roku 2008 ukazał się album "Velesvarun", tytuł którego w bezpośredni sposób nawiązuje do głównych Bogów Sławii."

-Jar
Strona zespołu
"Zespół powstał zimą 2006 roku w Sławkowie. Głównym zamierzeniem kapeli jest tworzyć muzykę w oparciu o muzyczne i liryczne zapisy etnografów oraz podania, legendy i obrzędowość ludową Słowian. Inspiruje nas słowiańszczyzna wczesnego średniowiecza wraz z aspektami z tym tematem związanymi i ta tematyka nierozerwalnie łączy się z kapelą. Wykorzystując kopie instrumentów historycznych oraz instrumenty pasterskie, które również sami wykonujemy, chcemy odtworzyć muzykę jaką wtedy grano i przede wszystkim trzymać się stylistyki wczesnośredniowiecznej."

wtorek, 6 sierpnia 2013

Znaczenie sztuki


     Sztuka jest zdecydowanie jednym z istotniejszych sposobów działalności dla współczesnego Rodzimowierstwa. Jest tak głównie dlatego, że żyjemy w świecie zdominowanym przez elektroniczne formy przekazu, oraz kulturę masową. Wykształciło się w ludziach takie postrzeganie świata, które sprawia, że dłuższy tekst odstrasza (oczywiście jest to uogólnienie). Jednak kiedy mamy do czynienia z sztukami wizualnymi czy muzyką – tak łatwiej przekazywać pewne wartości. Nad obrazem czy grafiką przeciętny człowiek się na chwilę zatrzyma, nad długim tekstem przejdzie dalej. Niestety, ale najczęściej właśnie tak się dzieje. Nasuwają mi się więc dwa wnioski. Po pierwsze środowiska rodzimowiercze powinny wspierać wszelkie związane z Rodzimą Wiarą działania artystyczne. Po drugie zaś osoby których dzisiejsza Wiara Rodzima bardzo potrzebuje to Wołchwowie.
     
     Co do wniosku pierwszego. Widać różne projekty muzyczne, literackie, rzadziej związane ze sztukami wizualnymi które nawiązują do Wiary Rodzimej Słowian. Jednak te projekty najczęściej są zostawione same sobie. To jest moim zdaniem błąd. Wartościowe projekty ze wszelkich dziedzin sztuki powinny być wspierane. Nie mam na myśli tutaj wsparcia finansowego. Jest to oczywiście sytuacja idealna, wręcz wymarzona, jednak wydaje się być jeszcze na to za wcześnie (mam nadzieję, że się w tej kwestii mylę). Mówię raczej o tym, że poważne organizacje jak związki wyznaniowe powinny znajdować, wręcz wyszukiwać tego typu projekty. Następnie należało by obrać je swego rodzaju patronatem. Mam tu na myśli wsparcie w postaci zaznaczenia istnienia czegoś takiego na stronie danego Związku czy Stowarzyszenia, parę linków widocznych i publicznych miejscach takich stron, udostępnione zdjęcia czy utwory. Ogólnie reklama. To bardzo ważne. Takie projekty wiele wnoszą do Rodzimej Wiary. Dają pewien powiew świeżości, innego, lżejszego dla przeciętnego odbiorcy spojrzenia. Moim zdaniem jest to ścieżką, którą powinny obrać współczesne polskie środowiska rodzimowiercze, czy ściślej – rodzimowiercze Związki Wyznaniowe i Stowarzyszenia.

     Zaś co do wniosku drugiego. Czemu współczesnemu Rodzimowierstwu tak potrzebni są moim zdaniem Wołchwowie? Otóż musimy uświadomić sobie kim Wołchw jest. Należy tutaj na chwilę odrzucić stereotypowe skojarzenie. Wołchw w najprostszym chyba rozumieniu tego słowa jest Strażnikiem Tradycji. Ale musimy również pamiętać o tym, że Wołchwowie nie są tylko szamanami i wróżami. Są też artystami. Przecież Weles to też w pewien sposób Bóg sztuki wszelkiej. Więc to właśnie jego Wnukowie powinny stanowić trzon tego rodzimowierczego, artystycznego ruchu. Proponuję tutaj, aby wszyscy Wołchwowie wyszli z ukrycia, pokazali środowiskom rodzimowierczym, że istnieją. Zabrali głos. Niech powstają kolejne ruchy, kolejne inicjatywy, kolejne projekty pod ich przewodnictwem. Bardzo chciałbym zobaczyć jak to się dzieje. Pozostaje mi życzyć powodzenia! Sława!

Pozdrawiam serdecznie,

Wołchw Witomysł.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Dlaczego judeo-chrześcijaństwo?

Dziś pierwszy raz pojawia się artykuł napisany przez inną osobę z Grupy "Chram". Przedstawiamy tym razem pogląd, spojrzenie i przemyślenia Snagi. Zapraszamy :)


Dlaczego judeo-chrześcijaństwo? Dlaczego żydzi stworzyli religię dla nie-żydów?
Nie jest żadną tajemnicą że żydzi uważają się za naród wybrany, dlaczego sami więc nie praktykują judeo-chrześcijaństwa? Jakby się tak zastanowić to gdyby narzucić innym nacjom swoją pustą religie a dla siebie zachować tą “wybraną i prawdziwą.” To jaki ma to sens?
Właśnie że ma! Judeo-chrześcijańska religia ma na celu “dewartościować” ludzi, czyli wszystkie możliwe kontynenty które są dla nich zagrożeniem, ponieważ posiadają naturalne wartości życia. Czy mowa tutaj o destabilizacji ludności? Otóż nie, mają na celu uzyskać sztuczną stabilizację społeczeństwa tak żeby ludność wiedziała że to ich wiara, tradycja i droga życiowa.
Mają na celu uśpić nas, mamy wierzyć a nie zadawać pytania, mamy chrzcić niczego nieświadome dzieci na ich przyszłych wyznawców tak żeby i one praktykowały judeo-chrześcijaństwo i zarazem go wspierały, a potem ich dzieci mają robić tak samo i koło się zamyka. Oni wiedzą jak bardzo silna jest tradycja naszych przodków dobrze wiedzieli że nie mogą jej od tak zniszczyć, więc ją skradli i modyfikowali na własne potrzeby. W Polsce wielu z was pamięta topienie marzanny w przedszkolach czy klasach podstawowych, dzisiaj już prawie się w ogóle się tego nie praktykuje a o tym “zapomina”
Czy to będzie zbrodnią gdy napiszę że judeo-chrześcijańska religia była jedną jak nie pierwszą formą stworzenia Nowego Porządku Świata?
Mógłbym o tym napisać o wiele więcej ale nie chcę również żebyście opierali się wyłącznie na mojej ocenie. Wierzę że duża większość z was sama widzi jak to wygląda i do czego to zmierza. We wsiach polskich trwają od lat licytacje kto da więcej księdzu i zabłyszczy w oczach innych. Czy bóg potrzebuje pieniędzy? Czy to on potrzebuje złotych kościołów? Czy robi mu to jakąś różnice gdy modlimy się w domu czy przy złotych ołtarzach?
Czy w takich wartościach chcecie wychowywać wasze dzieci?
Chcę żebyście moją opinie zaakceptowali i przyjęli informacje ale nie uwierzyli jej z góry i nie brali za prawdę, chce tylko żebyście ją przefiltrowali przez wasze myśli. A potem uznali to za kłamstwo czy może prawdę. Ich religia bierze moc z nas samych i naszych pieniędzy. Jeśli odrzucimy ich obce “dewartości” a co za tym idzie nie będziemy ich wspomagać finansowo i duchowo to upadną nie mówię że to jest łatwa droga ale czy ta “walka” nie jest tego warta? I to Ty nikt inny może się do tego przyczynić, przyczynić do upadku tej obrzydliwej religii...

Autor: Snaga

środa, 10 lipca 2013

Rozwój Wiary Rodzimej








    Istotą Wiary Rodzimej jest natura. To sprawa oczywista i klarowna. Przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Jednak obserwujemy co najmniej dziwne zjawisko. Otóż wielu ludzie mieniących się Rodzimowiercami, czy szerzej poganami, narzeka na Kościół Katolicki, na brak organizacji, na małą ilość współwyznawców w swojej okolicy. Powtarzają się argumenty, że nic nie można zorganizować. Łatwo tak narzekać, kiedy siedzi się przed komputerem. Trudniej wstać, komputer wyłączyć i wyjść do ludzi. To sprawa pierwsza. Jest jeszcze jedna. Żadna książka, żadne opracowanie naukowe nie jest w stanie oddać istoty Wiary Rodzimej. Oczywiście, są dzieła, które należy przeczytać. Ale trzeba je traktować jako swego rodzaju drogowskaz a nie drogę. Drogą jest Natura. Żadna książka, nie ważne jak doskonała, nie odda wszystkiego czym Rodzimowierstwo jest. Nie chodzi mi tutaj o negację osiągnięć nauki. Sam jestem wielkim zwolennikiem opierania się w kultywowaniu wierzeń Słowian na potwierdzonych badaniach. Jednak nie można ich traktować jako absolutne źródło wiedzy wszelkiej na temat religii. Mogą i powinny stanowić punkt wyjścia. Ale nic więcej. Kto przeczytał wszelkie książki, opracowania i wie wszystko co w nich napisano o wierze naszych Przodków, a nie wyszedł na pola podczas żniw, do lasu, nie poczuł wiatru na otwartej przestrzeni, nie wsłuchiwał się w śpiew żywych ptaków wokół niego – ten nie może nazwać siebie Rodzimowiercą. Co więcej – uważam, że większe prawa do wypowiadania się jako Rodzimowierca i w imieniu tejże Wiary ma człowiek o mniejszej wiedzy historycznej, ale więcej odczuł na sobie żywej Natury.

   To jest kwestia od której należy wyjść dalej. Współczesne Rodzimowierstwo Słowiańskie nie jest odtwórstwem historycznym. My nie odtwarzamy tego, co było kiedyś. My kontynuujemy tradycję i wiarę naszych Przodków. Mam nieodparte wrażenie, że o tej bardzo ważnej kwestii zbyt często się zapomina. Powinniśmy wnosić ze sobą coś nowego, iść dalej, rozwijać. Nie stać w miejscu. Bo świat się zmienia. Nie mówię, że należy zmieniać naszą wiarę tak, aby dopasowywała się do świata – w żadnym wypadku. Ale należy ją rozwijać i kontynuować. Tak, aby Rodzima Wiara Słowian nie stała się skostniałą, stojącą w miejscu koncepcją duchowo-filozoficzną, ale prawdziwą i żywią wiarą. Doskonałym przykładem tej sytuacji jest sprawa Duchów. Nasi Przodkowie wierzyli, że faktycznie młode dziewczyny biegają po lesie, w jego głębiach żyją straszne bestie, każdym zbiornikiem wodnym włada potężna (i, co ważne, zupełnie materialna!) istota w jego odmętach. Rodzi się pytanie – a więc my powinniśmy wierzyć w te stworzenia, czy odrzucić tą wiarę? Odpowiedź nie jest tak jednoznaczna. Oczywiście – człowiek przyjmujący Wiarę Przodków jakby zobowiązuje się do jej kultywowania. A bardzo ważnym elementem religijności Słowian była właśnie ta warstwa demoniczna. Więc mamy wierzyć w grasujące po lasach bestie? Nie, bo dzisiejsza nauka jest w stanie niemal z całą stanowczością potwierdzić, że tychże stworów tam nie ma. Nie ma w takiej formie jak widzieli to dawni Słowianie. Z drugiej strony nauka powoli i nieśmiało zaczyna potwierdzać coś, z czym żyły wszystkie prymitywne ludzi, z czym do dziś żyją ezoterycy, szamani itd. Oczywiście robi to tak nieśmiało (i chwała jej za to!) bo taka jest jej rola. Sceptycyzm. Tak być powinno. Mianowicie nauka potwierdzać zaczyna fakt, że wszystko posiada jakąś tam energię. My kontynuujemy tą wiarę nadając tejże energii konkretne cechy, dzieląc tą energię tak jak my ją rozumiemy. Oczywiście ten podział istnieje, jednak na poziomie ciężkim do naukowej percepcji. Tutaj jest właśnie miejsce i rola WIARY. My WIERZYMY, że jest tak a nie inaczej. Dlatego też ja mogę z całą pewnością i świadomością powiedzieć, że tak – wierzę w Wodniki, wierzę w Rusałki, wierzę w Strzygi. A idąc do lasu pozdrowię Leszego i spróbuję wypatrzeć (wyczuć) Dobrochoczego. To przykład na to jak się rozwinęła religia Słowian w czasach współczesnych. I właśnie tak się powinna rozwijać, bo to dla niej, dla nas, bardzo ważne.


Pozdrawiam, Wołchw Witomysł.




poniedziałek, 24 czerwca 2013

Pasterz Kniei

     Ostatnio były wiersze to dzisiaj będzie tekst ciągły :) Kilka moich przemyśleń i odczuć przybranych w fabularną formę. Życzę miłej lektury ;)

Pozdrawiam serdecznie, Wołchw Witomysł.


   Pasterz Kniei



    Stanąłem na rozległej polanie rozciągającej się pomiędzy skrajem gęstego, dzikiego lasu, a wolno płynącą, szeroką rzeką. Myślałem. A może zwyczajnie szukałem? Szukałem ścieżki tej najważniejszej, pomiędzy ścieżkami duszy. Była, jest i zawsze będzie. Ukryta, gdzieś głęboko teraz, ale niezmienna od narodzin. Tylko jaka? Kto ustanowił jej bieg? Chciałem imion, świadomości? Nie wiem. Wiem jedno  – chciałem poczucia obecności, poczucia mocy. Chyba najbardziej doskwierającym uczuciem była wtedy tęsknota za czymś… nienazwanym. Jeszcze nienazwanym. Jak można tęsknić za czymś, skoro nie wie się nawet co to? Jak się okazuje można. Tęskniłem, tylko nie wiedziałem jeszcze za czym. Ruszyłem w stronę rzeki. Może tam znajdę odpowiedź.
    Pierwszy krok – pierwsza myśl. Patrzyłem przed siebie. Gdzieś pomiędzy gałęziami krzaków widziałem srebrzyste błyski . Poruszały się tak powoli jak moje myśli. Napłynął spokój, cisza. Gdzieś na dnie duszy czułem, że w tej ciszy ktoś przemawia. Nie wiedziałem jeszcze kto, ani co mówi. Ale czułem głos. Głos potężny, ale spokojny i pełen dobroci. Jak głos rodziców.
     Poszedłem dalej. Natrafiłem na mur suchych krzaków. Delikatnie dotknąłem jednej z gałęzi. Spodziewałem się tylko dotyku martwego drewna, dlatego też całym moim ciałem wstrząsnął dreszcz kiedy poczułem coś więcej. Tyle skojarzeń przetoczyło się przez umysł. Życie, dusza, pieśń. Nie rozumiałem słów, ale poczułem głęboką, piękną i nieco smutną pieśń. A razem z nią poczułem coraz silniej wypełniający mnie spokój. Nie opuszczał mnie. Odwróciłem się więc w stronę pól zasłanych złotym zbożem i ruszyłem przed siebie wiodąc dłonią po gałęziach i liściach. Wciąż nieprzerwanie czułem pieśń. Nie słyszałem, a czułem właśnie. Nie chciałem jej przerywać. Jej piękno było niewyobrażalne. Wiedziałem już, że jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczyłem czegoś tak wspaniałego.
     Dotarłem wreszcie do prześwitu w zaroślach. Dostrzegłem tam idealne zejście nad rzekę. Kiedy oderwałem dłoń od delikatnych gałązek to uczucie pieśni zniknęło. Żałowałem, jednak zamiast znów dotknąć gałęzi ruszyłem w dół. Coś ciągnęło mnie nad rzekę. Zszedłem po dość stromym spadzie porośniętym trawą do miejsca gdzie ziemia styka się z wodą. Przykucnąłem na brzegu i zapatrzyłem się w wodę. Obserwowałem w skupieniu każdą falę, każdy błysk, załamanie światła, ruch. Nie wiem jak długo tak się wpatrywałem. Mogła to być godzina, dwie… dla mnie były to sekundy tylko. Sekundy w innym świecie. Przepełnionym jakąś dziwną i piękną magią, życiem. I tym spokojem, który już wcześniej dał o sobie znać. Dopiero gdy się ocknąłem zdałem sobie sprawę, że znów czuję pieśń. Tym razem inną. Głębszą i chyba mniej spokojną. Tak jakby ta pieśń oddawała istotę istnienia rzeki, zaś tamta należała do roślin. Może tak było? Może wcześniej szedłem przy śpiewie krzewów, zaś teraz wsłuchuję się w głos rzeki? Żałowałem tylko niezmiernie, że właściwie tego śpiewu nie słyszę, a tylko go czuję.
     Nagle poczułem jak pieśń przybiera na sile. Sama się nie zmieniła, jednak czułem ją coraz mocniej, coraz wyraźniej. Jakby wynurzała się z głębiny wodnej rzeki. Z każdym wyśpiewanym słowem coraz bliżej i bliżej powierzchni. Wtedy wiedziałem co muszę zrobić.
     Wstałem i wyszedłem znów na złote pola. Ruszyłem w stronę pobliskiego lasu i wszedłem między drzewa. Długo błąkałem się między nimi szukając tego, co podpowiadała mi pieśń. Zbierałem, szukałem, znosiłem na jedno miejsce. Złamane konary, pnie. Wszystkie podobne. I żaden z żywego drzewa. Miałem ze sobą nóż i topór. Wiedziałem jednak, że nie po to, aby ścinać i rąbać żywe drzewa. Czułem wciąż na sobie ich baczne, ale spokojne spojrzenie. Nie mogłem ich skrzywdzić. Nie chciałem.
     Miałem już to, czego potrzebowałem. Obłe fragmenty drzew. Jednak ja widziałem w nich coś innego. Widziałem dumne postacie, twarze mądre, dobre i wyniosłe. Twarze Bogów. Kiedy jednak patrzyłem na ten zbiór poczułem, że to nie jest miejsce dla nich. Należy im się inne. Znów zacząłem błąkać się między starymi, potężnymi, wielkimi swą mądrością drzewami. W szumie liści słyszałem słowa. Słowa mowy drzew, nie dla ludzkich uszu. Przynajmniej tak podpowiadał umysł. Serce mówiło, że są i zawsze będą mędrcy, którzy tą mowę pojmują, którzy potrafią rozmawiać z drzewami i duchami lasów.
    Wtedy dotarłem na skraj lasu. Mijałem to drzewo już kilka razy tego dnia, jednak dopiero teraz je poczułem. Spojrzałem w górę. Wielki, rozłożysty, wspaniały dąb. Obejrzałem go z każdej strony. Ujrzałem, że został on rozdarty uderzeniem pioruna. Jednak dalej żył. Poczułem niewyobrażalną, świętą siłę tego drzewa. Oto najwspanialszy z posągów. Oto najświętsza z rzeźb. Rzeźba stworzona wolą i mocą Bogów.
     Wszystkie wcześniej zebrane konary przyniosłem pod to drzewo i ułożyłem w jego korzeniach. Wiedziałem doskonale co robić dalej. Pieśń zabierała ode mnie wszelką wątpliwość. Wyznaczała każdy następny krok. Dawała wiedzę za wypełnianie jej słów. Wiedzę, której wcześniej nie posiadałem. Słowa, których wcześniej nie miałem w głowie teraz wypowiadałem głosem prosto z duszy. Pewność. Uśmiechnąłem się od samego poczucia siły i spokoju płynącego z tej pewności. Przysiadłem w cieniu szumiących delikatnie liści dębu, złapałem za pierwszy z konarów. Wyciągnąłem topór i nóż i zacząłem rzeźbić. Powoli wykrawałem w drewnie to, co sam widziałem w nim już wcześniej. Oczy pełne mądrości, siły, dobra i miłości. Usta zacięte niezachwianą wolą. Brody długie, miecze ostre, dłonie dające życie, rogi dające obfitość i odpowiedzi. A z każdą rzeźbą poznawałem imiona. Imiona z którymi miałem od teraz podążać całe życie. Imiona Bogów, którzy będą mnie strzegli, opiekowali się mną. Imiona Bogów, którzy dają mi najwspanialsze z darów – życie i miłość.
      Każdą stworzoną rzeźbę stawiałem wokół dębu. Nie zastanawiałem się ani chwili nad ustawieniem którejkolwiek z nich. To jakby one, a raczej ci, których przedstawiały, kierowały mymi rękami. Tak podczas rzeźbienia, jak i podczas ustawiania rzeźb. Kiedy skończyłem ostatnią rzeźbę i ustawiłem ją na wybranym przez nią samą miejscu dostrzegłem, że już nastała noc. Noc chmurna i bezksiężycowa. Dojrzałem mgły unoszące się znad rzeki i wpływające powoli między drzewa. Serce moje napełniło się lękiem.
      Poczułem jakiś powiew. Nienaturalny dźwięk. Szelest liści niewywołany wichrem, złamana gałązka. Odsunąłem się pomiędzy posągi, pod drzewo. Stanąłem plecami do niego i obserwowałem co się dzieje wokół mnie. Cała moja dusza napełniała się lękiem nienazwanym i pozbawionym słów. Mgła zbliżała się coraz bardziej. Powoli mnie otaczała. W jej ruchach brakowało naturalnej płynności i spokoju. Jakby wyciągała po mnie ręce, chciała się dostać jak najbliżej. Nie dotknęła jednak żadnej z rzeźb, nie przekroczyła wyznaczonego przez nie kręgu. Jednak zaraz za jego granicą snuła się jak głodny drapieżnik. Miałem nieodparte wrażenie, że w tej mgle jest coś świadomego i jednocześnie wrogiego. Im dłużej na nią patrzyłem tym wyraźniej to widziałem. Widziałem jak groza, jak gniew i nienawiść ukryte w szarych smugach przybierają coraz bardziej realne kształty. Gdzieś, na granicy wzroku przeskoczył jakiś cień. To znów przez sekundę ujrzałem jakby ludzką postać wśród pasm oparu. Gdzieś dostrzegłem oczy, gdzieś szpony, gdzieś kły. Czułem, byłem pewien, że to nie jest zwykła mgła. I, że mgła jest tylko schronieniem dla istot w niej ukrytych. Dla czegoś, co jest wściekłe, przepełnione chorą nienawiścią, tak zimną, że zmroziła moją krew. Cały zacząłem się trząść. Postacie, przeróżnie wykrzywione, widziałem coraz wyraźniej. A najwyraźniej wyczuwałem ich intencje. Krew, czuły krew. I czuły życie. A to dwie rzeczy, które ich popychają do działania. Wtedy to zrozumiałem. Głód krwi i nienawiść do żywych. Szli, byli coraz bliżej. Niemal już słyszałem oddechy, ślinę ściekającą z pysków. Niemal już czułem jak bestialsko rozrywają moje ciało, jak urządzają sobie biesiadę nad moimi zwłokami pojąc się moją krwią i męcząc duszę. Czułem oddechy pozbawione ciepła i widziałem oczy pozbawione głębi. Tylko nienawiść. Tylko gniew. Wtedy usłyszałem wycie. Na gałęzi nade mną przysiadł kruk. Spojrzałem na niego odruchowo, sam nie wiedząc dlaczego właściwie odwracam wzrok od zagrożenia. Ale zjawy się jakby zatrzymały. Horda znieruchomiała. Wyczułem coś poza tym chłodem i nienawiścią. Lęk? Strach? Przerażenie? Mój umysł nie wyobrażał sobie czegoś, co mogłoby te istoty przerazić. Czy są one w ogóle zdolne do lęku? Nie wiem, jednak zwąc to lękiem ludzki umysł łatwiej może to pojąć. Są rzeczy między ludźmi i są rzeczy między duchami. Te dwa światy nigdy się do końca nie poznają i nie przenikną. Jednak nie to wtedy zajmowało mój umysł. Kruk zaczął krakać, odpowiedziało mu kolejne wycie. Najpierw z głębokiego lasu, potem gdzieś z pomiędzy pobliskich drzew. Serce i dusza się rozradowały. Jednak umysł był sparaliżowany jeszcze większym przerażeniem. Co to? Czemu nadchodzą wilki? Czemu przywołuje je kruk? Czemu zmory są tak przerażone, że zamarły w bezruchu, niemal jak ja? Nagle mgła zawirowała zupełnie inaczej niż wskazywał na to ruch powietrza. Między na wpół realne, na wpół materialne postacie strzyg wpadły wielkie wilki. Zaczęły warczeć, wyć, biegać we mgle. Zmory pierzchały w przypadkowych kierunkach, rozpływały się w powietrzu. Wraz z ich ucieczką mgła rzedła. Zupełnie już przylgnąłem do drzewa. Kruk siedział nade mną i przekręcał głowę zerkając to na mnie to na wilki. One zaś postąpiły dalej, bez przeszkód przekroczyły święty krąg. Miałem wrażenie, że jakby skłaniały głowy mijając rzeźby, po przekroczeniu granicy wyznaczonej posągami zachowywały się jakby z nabożną czcią. Wtedy kruk poderwał się gwałtownie z gałęzi. Poderwałem głowę i podążyłem za nim wzrokiem. Wylądował na szczycie wielkiego sękatego kostura trzymanego w dłoni przez postać, której jeszcze przed chwilą tu nie było. Widziałem tylko cień. Kiedy zaczął się zbliżać ujrzałem przedziwną postać, jednak od razu wiedziałem, że jest innej natury niż te złe duchy. Ze starczego, na wpół drzewnego oblicza biło dobrem i ciepłem. Gdzieś w głębokim mroku oczodołów pełgały ciepłe pomarańczowe płomyki. Długa spleciona z gałązek, bluszczu i liści broda nadawała mu wygląd budzący szacunek i powagę, ale i sympatię. Podszedł do mnie powoli, krokiem nad wyraz lekkim, jak na tak ogromną postać. Przyklęknął zaraz przede mną i spojrzał mi w oczy. Wtedy zrozumiałem wszystko. Wszystko co pojawiało mi się do teraz w głowie ułożyło się w jedną całość. Wyjaśnił mi to potężny posłaniec Bogów, władca tego lasu przez ludzi zwany Borowym lub Leszym. Pokłoniłem się mu. On wtedy wstał. Odwrócił się i odszedł w las. Miałem wrażenie, byłem przekonany, że odwracając się jakby się do mnie uśmiechnął.
      Całą noc, do rana spędziłem przy tym świętym drzewie składając podziękowania Bogom. Za ratunek, za posłańca i za wyjaśnienie. Posłaniec wyjawił mi nie tylko moje dziedzictwo, ale też drogę. Wiedziałem już którędy iść. Niedługo przed wschodem słońca złapałem za długi, prosty kij i ruszyłem podpierając się nim. Ruszyłem na niedalekie długie i wysokie wzgórze. Wdrapywałem się spokojnie, bez pośpiechu. Szedłem na szczyt pogrążony w rozmyślaniach. Dostałem od Bogów nową drogę. A może nie nową? Może już od dawna nią szedłem, a ten moment zrozumienia po prostu jest jej częścią. Wiem jedno, nim odejdę do Nawii czeka mnie wiele pracy tutaj, w Jawii. Wiele pracy ku chwale Bogów i Przodków, dla moich braci i sióstr.
      Dotarłem na szczyt wzgórza. Rozejrzałem się. Oto moja kraina. Już nie pusta, znana, jałowa. Teraz jawiła mi się jako kraina pełna duchów, znanych mi duchów. Istot, które mi pomogą, jeśli będę umiał poprosić. Pode mną u stóp wzgórza zobaczyłem jezioro Dąbie. Dobrze znane, widziane setki razy. A teraz jednak piękniejsze, bogatsze, pełniejsze. Za nim wąski pas ziemi za którym z kolei rozciągał się wielki błękit. Bałtyk, morze Jantaru. Strzybóg wraz ze wschodem Słońca zesłał lekki wiatry, który rozwiał mi włosy. Wsparłem się mocniej na kosturze czując zmęczenie wspinaczką. Fale nagle rozpaliły się złotem i czerwienią. Skłoniłem spokojnie głowę oddając hołd Swarożycowi.  Potem, na szczycie tego wzgórza oddałem też hołd wszystkim Bogom, potem zaś Przodkom. Ruszyłem spokojnie w stronę swego domostwa. Strzybóg dął coraz mocniej, Perperuna zesłała deszcz, Płanetnicy ściągali chmury. Niedługo niebiosa rozpali Perun.