Istotą Wiary Rodzimej jest natura. To sprawa oczywista i klarowna. Przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Jednak obserwujemy co najmniej dziwne zjawisko. Otóż wielu ludzie mieniących się Rodzimowiercami, czy szerzej poganami, narzeka na Kościół Katolicki, na brak organizacji, na małą ilość współwyznawców w swojej okolicy. Powtarzają się argumenty, że nic nie można zorganizować. Łatwo tak narzekać, kiedy siedzi się przed komputerem. Trudniej wstać, komputer wyłączyć i wyjść do ludzi. To sprawa pierwsza. Jest jeszcze jedna. Żadna książka, żadne opracowanie naukowe nie jest w stanie oddać istoty Wiary Rodzimej. Oczywiście, są dzieła, które należy przeczytać. Ale trzeba je traktować jako swego rodzaju drogowskaz a nie drogę. Drogą jest Natura. Żadna książka, nie ważne jak doskonała, nie odda wszystkiego czym Rodzimowierstwo jest. Nie chodzi mi tutaj o negację osiągnięć nauki. Sam jestem wielkim zwolennikiem opierania się w kultywowaniu wierzeń Słowian na potwierdzonych badaniach. Jednak nie można ich traktować jako absolutne źródło wiedzy wszelkiej na temat religii. Mogą i powinny stanowić punkt wyjścia. Ale nic więcej. Kto przeczytał wszelkie książki, opracowania i wie wszystko co w nich napisano o wierze naszych Przodków, a nie wyszedł na pola podczas żniw, do lasu, nie poczuł wiatru na otwartej przestrzeni, nie wsłuchiwał się w śpiew żywych ptaków wokół niego – ten nie może nazwać siebie Rodzimowiercą. Co więcej – uważam, że większe prawa do wypowiadania się jako Rodzimowierca i w imieniu tejże Wiary ma człowiek o mniejszej wiedzy historycznej, ale więcej odczuł na sobie żywej Natury.
To jest kwestia od której należy wyjść dalej. Współczesne
Rodzimowierstwo Słowiańskie nie jest odtwórstwem historycznym. My nie
odtwarzamy tego, co było kiedyś. My kontynuujemy tradycję i wiarę naszych
Przodków. Mam nieodparte wrażenie, że o tej bardzo ważnej kwestii zbyt często
się zapomina. Powinniśmy wnosić ze sobą coś nowego, iść dalej, rozwijać. Nie
stać w miejscu. Bo świat się zmienia. Nie mówię, że należy zmieniać naszą wiarę
tak, aby dopasowywała się do świata – w żadnym wypadku. Ale należy ją rozwijać
i kontynuować. Tak, aby Rodzima Wiara Słowian nie stała się skostniałą, stojącą
w miejscu koncepcją duchowo-filozoficzną, ale prawdziwą i żywią wiarą.
Doskonałym przykładem tej sytuacji jest sprawa Duchów. Nasi Przodkowie
wierzyli, że faktycznie młode dziewczyny biegają po lesie, w jego głębiach żyją
straszne bestie, każdym zbiornikiem wodnym włada potężna (i, co ważne, zupełnie
materialna!) istota w jego odmętach. Rodzi się pytanie – a więc my powinniśmy
wierzyć w te stworzenia, czy odrzucić tą wiarę? Odpowiedź nie jest tak
jednoznaczna. Oczywiście – człowiek przyjmujący Wiarę Przodków jakby
zobowiązuje się do jej kultywowania. A bardzo ważnym elementem religijności Słowian
była właśnie ta warstwa demoniczna. Więc mamy wierzyć w grasujące po lasach
bestie? Nie, bo dzisiejsza nauka jest w stanie niemal z całą stanowczością
potwierdzić, że tychże stworów tam nie ma. Nie ma w takiej formie jak widzieli
to dawni Słowianie. Z drugiej strony nauka powoli i nieśmiało zaczyna
potwierdzać coś, z czym żyły wszystkie prymitywne ludzi, z czym do dziś żyją
ezoterycy, szamani itd. Oczywiście robi to tak nieśmiało (i chwała jej za to!)
bo taka jest jej rola. Sceptycyzm. Tak być powinno. Mianowicie nauka
potwierdzać zaczyna fakt, że wszystko posiada jakąś tam energię. My
kontynuujemy tą wiarę nadając tejże energii konkretne cechy, dzieląc tą energię
tak jak my ją rozumiemy. Oczywiście ten podział istnieje, jednak na poziomie
ciężkim do naukowej percepcji. Tutaj jest właśnie miejsce i rola WIARY. My
WIERZYMY, że jest tak a nie inaczej. Dlatego też ja mogę z całą pewnością i
świadomością powiedzieć, że tak – wierzę w Wodniki, wierzę w Rusałki, wierzę w
Strzygi. A idąc do lasu pozdrowię Leszego i spróbuję wypatrzeć (wyczuć)
Dobrochoczego. To przykład na to jak się rozwinęła religia Słowian w czasach
współczesnych. I właśnie tak się powinna rozwijać, bo to dla niej, dla nas,
bardzo ważne.
Pozdrawiam, Wołchw Witomysł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz